[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łyjecie nadwóch różnych planetach.- A co ja mam zrobić? Rozwiać Megan złudzenia, żeby zawalił się jejcały świat?Upuściła zdzbła trawy i spojrzała mu prosto w oczy.- Tak, do cholery.%7łyje w świecie, którego nie ma, i pewnego dnia, jutroalbo za pięć lat, wreszcie to odkryje.Wyobraz sobie tylko, jaki to będziedla niej cios.Ty masz malarstwo i swoje marzenia.Megan ma tylko ciebie.Bądz z nią szczery, Jacku.Powiedz jej, że twoim zdaniem nic z tego niebędzie.Powiedz, że się boisz.Przynajmniej raz powiedz jej prawdę.Jackson odwrócił wzrok.Kilka studentek wyszło na dwór i rozłożyło sięna trawie, żeby złapać trochę słońca między zajęciami.- Megan nie zależy na szczerości, Alex.Marzy o obrazie NormanaRockwella, o kartce wyrwanej żywcem z książki o udanym małżeństwieautorstwa jakiegoś psychologa.Za każdym razem, kiedy próbuję wpuścićtrochę rzeczywistości do jej twierdzy, zatrzaskuje drzwi.Alex podniosła się i otrzepała ubranie z trawy.Podała Jacksonowi rękę ipomogła mu wstać.- No, cóż, nie pozostaje ci chyba nic innego, jak te drzwi wyważyć,prawda?* * *Klementyna spojrzała na swoje odbicie w wysokim lustrze sypialni.Ocierająca się o jej nogi satyna przypominała w dotyku skórę dziecka.Przebiegła dłońmi wzdłuż bioder i obejrzała się z obu stron.Malinowakoszula pasowała na nią idealnie.Mało brakowało, a byłaby ją odesłała sześć miesięcy wcześniej.Nabileciku było napisane:  Dla Klementyny.Myślę o Tobie.Ucałowania.Jackson".Miała jeszcze w pamięci uczucie, jakie wzbudziły w niej tesłowa.Takie samo przejmujące zimno ogarnęło ją w wieku pięciu lat,kiedy pewien kuzyn wrzucił jej za kołnierz kostki lodu.Były lodowate iśliskie.Dostała od nich dreszczy i poczuła napięcie w całym ciele.Nasekundę z łatwością wymazała z pamięci Megan, jej małżeństwo ikilometry, które dzieliły ją samą od Jacksona.Wyobraziła sobie, że o niejmyśli, że marzy o tym, co mogłoby się wydarzyć pewnego dnia, gdyby ichRS 214losy potoczyły się inaczej.Był jedynym mężczyzną, przy którym poczułasię niezręcznie i nieswojo, a jednak zupełnie bezpiecznie.W chwilę potem zobaczyła swoją twarz w lustrze - zamglone jak oddymu oczy, zaczerwienione policzki - i zesztywniała.Własne serce było jejniewierne.Nie zdawało sobie sprawy, jak dalece ona wciąż unikafizycznego kontaktu z mężczyzną.Nie wiedziało, że kiedy dostawca zesklepu dzwoni do drzwi z zakupami, każe mu położyć resztę na blaciekuchennym, zamiast wziąć z jego ręki.%7łe kiedy czeka w kolejce w banku,nigdy nie przysuwa się do stojącego przed nią mężczyzny bliżej niż nametr.Cokolwiek czuje do Jacksona, odepchnie to od siebie wraz z resztąswoich emocji.Tylko w ten sposób może się bronić przed wspomnieniami:zamykając w sobie strach, złość, miłość i nienawiść.Nie zna innej metody,żeby przetrwać.Poza tym jest związana sprawami zawodowymi.Will załatwił jejprzesłuchania do filmów telewizyjnych i dostała niewielką rólkę - z całymiczterema linijkami tekstu - w niedzielnej serii filmowej ABC.Wszystkoszło jednak powoli i dużo trudniej, niż się spodziewała.%7łeby jakoś związaćkoniec z końcem, musiała się poratować, wykorzystując umiejętnościmodelki, i zapozować do kilku całostronicowych zdjęć w katalogach.Mimo wszystko nie zrażała się.Jeśli będzie zmuszona cofnąć się o krok,żeby potem pójść do przodu, to trudno.%7ładen Jackson Hollywell nienakłoni jej do zmiany planów.Po prostu wymaże go z pamięci.Była początkowo zbyt zajęta, żeby pójść na pocztę i odesłać paczkę,zostawiła ją więc nie rozpakowaną na stoliku.Patrzyła na nią codziennierano i wieczorem, aż wreszcie po tygodniu, nie mogąc poskromićciekawości, otworzyła.Zastanawiała się, co jest w środku.Może jakiśalbum, o którym napomknęła, albo książka.Kiedy jednak odwinęła zpapieru pastelową koszulę, serce w niej zamarło.Wyjęła ją z pudełka iprzytuliła do twarzy.W tym momencie łzy same popłynęły.Właściwie nie była smutna.Poczuła tylko ból w klatce piersiowej i w głowie i wezbrało w niej uczuciebraku czegoś, czego nigdy nie doświadczyła i chyba już nie doświadczy.Gdyby życie ułożyło się inaczej, pomyślała, gdybym była kimś innym.Megan wspominała dawniej o nieporozumieniach z Jacksonem,Klementyna nie brała ich jednak zbyt poważnie.Teraz Megan dzwoniła cotydzień, żeby zdać relację z seansów terapeutycznych.Opowiadała, jak ichdo siebie zbliżają i jakie to cudowne uczucie być wobec siebie absolutnieRS 215szczerym.Klementyna odbierała te telefony, stojąc przy ścianie iprzywierając do niej plecami tak mocno, jakby przygniatał ją wiejącyprosto w twarz huragan.Ranił ją czuły szczebiot Megan, szczegółoweopowieści o tym, jak Jackson jej dotyka, jak jej pragnie, jak ją kocha.Tośmieszne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl