[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na drzwiach był napis: Potrzebny pracownik".Potrzebują mechanika, a Vancejest w tym dobry.Zaprosili go na jutro na rozmowękwalifikacyjną.Briana oparła się pokusie zamknięcia oczu i po-trząśnięcia głową.Vance w Stillwater Springs? Miałbypracować od dziewiątej do piątej, zamiast jezdzić w trasyrodeo?Alec będzie zachwycony, a Josh zapewne się dostosuje. Ale wszystko się zmieni.Dosłownie wszystko.Ciągle przetrawiała nowinę, kiedy w otwartychdrzwiach na ganek pojawił się Vance.W blasku ze-wnętrznego światła wyglądał tak jak zawsze, a jednakinaczej.Stał się religijny czy co?Czy na zderzaku ma nalepkę  Zatrąb, jeśli kochaszJezusa".- Chodz, zobacz te rowery - powiedział.Briana niemiała pojęcia, czy odnosi się to do niej, czy Heather.Poczekała jednak, aż oboje wyszli, zanim dołączyła do nichna ganku.Alec i Josh zataczali trochę niepewnie duże okręgi naswoich  nowych" rowerach.- Całkiem szybko się połapali - zauważył z dumąVance.Chłopcy już wcześniej jezdzili na rowerach kolegów,kiedy tylko trafiła się okazja, ale to było dawno.Jak widaćjazda na rowerze to coś, czego się nigdy nie zapomina. - Dla ciebie, Bree, także coś mam - oznajmił.Heatherruszyła do vana po swój bagaż.- Co? - zapytała Briana nieufnie.Vance skierował ją do środka.Kiedy chwilowo samiznalezli się w kuchni, wyciągnął portfel i odliczył jej doręki kilka szeleszczących studolarówek.Wlepiła w niego zdumiony wzrok.- Alimenty.- Och! - wykrztusiła oszołomiona Briana.ZnającVance'a, spodziewała się, że jeszcze przed końcemweekendu poprosi ją o pożyczkę.W soboty bank byłotwarty do południa, więc postanowiła pójść tam rano, gdytylko otworzą drzwi.- Dziękuję.- Znaczy jesteśmy lewita? - Bacznie ją obserwował.Czego on oczekiwał? Aez wdzięczności? Może ma paśćprzed nim na kolana i podjąć go pod nogi, łkając zeszczęścia? Przecież był jej winien pieniądze i aż dotądociągał się z wypłatą.- Dziękuję - powtórzyła.Szybko złożyła banknoty iwcisnęła do kieszeni roboczych spodni.- Rzeczywiście jesteśmy teraz kwita.Na razie.Heather mówiła, że chceciesię tutaj osiedlić.Skinął głową i spojrzał z ukosa poza ganek.Kiedyobserwował chłopców na rowerach, miał na twarzy wyraz,jakiego Briana nigdy u niego nie widziała.- Spieprzyłem sprawę z Alekiem i Joshem.z tobątakże - powiedział, nie patrząc jej w oczy.- Ale u dzieciciągle mam szansę.Poczuła, jakby miała w gardle nie gulę, ale głaz.- Nie podbijaj ich oczekiwań, Vance - poprosiła, kiedyjuż odzyskała mowę.- Nie staraj się im wmawiać, żezamierzasz tutaj zostać i być częścią ich życia, okej?Zanim zdołał zrobić coś więcej, niż obrzucić jąspojrzeniem człowieka, który właśnie dostał po gębie,wróciła Heather, taszcząc neseser i pękatą torebkę.- Czy mogę się wykąpać? - zapytała Brianę.- Oczywiście - odparła Briana, nie spuszczając wzrokuz Vance'a.Przeszedł za nią na ganek, kazał synkom zostawićrowery przy domu i wrócić do środka. Oni jednak wtoczyli rowery po schodkach i zapar-kowali je w kuchni.Briana powoli zamknęła drzwi, a jej wzrok wędrował odchłopca do chłopca i od roweru do roweru.Nawet Joshwyglądał na ostrożnie ukontentowanego, zaś Alec wprostpromieniał.- Ktoś mógłby je tam ukraść - tłumaczył Alec.Jegorower byt czerwony; kierownica błyszczała, a lakierwyglądał na świeży.Josha, wyścigowy, miał metalicznylakier i opalizował kolorem.- Wstawcie je teraz do schowka - powiedziała Briana.-Tylko uważajcie, żeby nie porysować pralki i suszarki.Kiwnęli głowami i wytoczyli rowery z kuchni.A potem znowu zrobiło się niezręcznie.Heather po kąpieli powiedziała, że jest zmęczona, irozłożyła kanapę, chcąc się położyć.Chłopcy siedzieli przy stole i pilnie słuchali, kiedyVance relacjonował swoje ostatnie przygody.Heatherpoznał w Butte, na rodeo, i od razu wiedział, że to miłość.Ożenił się z nią jeszcze przed wyjazdem z miasta.Briana westchnęła w duchu. Josh zachowywał się powściągliwie; będąc dwa latastarszy od brata, znał lepiej ojca i jego wzięte z księżycaobietnice, ale jednak rower także na nim zrobił wrażenie.Briana wiedziała, że chłopiec chce wierzyć Vance'owi, alejeszcze nie śmie.Natomiast serce Aleca było otwarte na oścież.Wszystko zostało łatwo wybaczone - przecież nigdy naserio nie żywił urazy do swojego taty.Zawsze widział uVance'a coś, co umykało Brianie.- Dostarczymy ci jutro jakieś zakupy - powiedział jejVance cicho; było dobrze po północy, kiedy już zapędziłAleca i Josha do ich pokoju, a być może nawet otulił dosnu.Czy dotarło do niego choć słowo z tego, co mówiła onierozbudzaniu w nich nadziei?Miał pojęcie, jacy będą zdruzgotani, kiedy złamieswoje obietnice, tak jak to zwykle robił?- Dobrze - zgodziła się Briana.- W porządku.Przeszedł przez pokój, położył ręce na jej ramionach iodwrócił od zlewu, gdzie napełniała dzbanek na porannąkawę.Spojrzał jej w oczy. Wyrwała się i odsunęła.W salonie Heather albo smacznie spała na rozłożonejkanapie, albo leżała rozbudzona i słuchała.- Briana, ja tylko.- W chropawym głosie Vance'a byłoznużenie.- Ja nie chciałem.- Mogłeś wspomnieć o Heather przez telefon, Vance.Idać mi szansę przygotowania chłopców.Szczęki mu stężały.- Chłopcy znieśli to całkiem dobrze A tego rodzajusprawy mężczyzna załatwia osobiście, nie przez telefon.Odwróciła wzrok.Nic nie mówiła.Jeżeli Vance myśli,że jest wkurzona, bo się ponownie ożenił, to ona umrze zewstydu.- Lepiej się już położę.Dobranoc, Bree.Nie odezwała się ani nie patrzyła mu w oczy.Tylkokiwnęła głową.Poszedł do salonu, mruknął coś mężowskim tonem doHeather, a ta westchnęła i mamrotała przez sen.Dobry Boże, pomyślała Briana, idąc do swojegopokoju, z Wandą przy nodze, chyba nie będą uprawiać tutajseksu? Bo jeśli tak, to ona nie chce nic o tym wiedzieć.Przebrała się w bawełnianą nocną koszulę, a potemprzemknęła korytarzem do łazienki, z trudempowstrzymując się od zasłonięcia uszu rękami.Popowrocie do sypialni nastawiła cicho radio.Wanda zwinęła się w zwykłym miejscu na materacu tużprzy wezgłowiu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl