X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wskazał im ślad.Było już po południu, kiedy się pożegnali i rozpoczęli zejście.Ranquileo został sam, przygaszony, przepełniony wizją śmierci.Zej-ście okazało się równie trudne jak wejście, zwłaszcza dla Irene, któraz lękiem patrzyła w przepaść, ale nie zatrzymywała się, aż dotarli domiejsca, gdzie zostawili konie.Tam odetchnęła z ulgą, spojrzała nagóry i wydało jej się nieprawdopodobne, że byli na urwistym wierz-chołku ginącym teraz w chmurach.- Na dzisiaj dosyć.Wrócę pózniej z narzędziami i sprawdzę, co jestw tej kopalni - postanowił Francisco.- Pójdę z tobą.Popatrzyli na siebie i zrozumieli, że oboje są zgodni co do tego, żetrzeba dojść do końca tej sprawy, a to może ich doprowadzić dośmierci - albo i dalej.Beatriz Alc�ntara szła pewnym krokiem, stukając obcasami pobłyszczącej posadzce lotniska.Krok za nią tragarz niósł jej granatowewalizki.Beatriz miała na sobie wydekoltowany lniany kostium w po-midorowym odcieniu, a włosy związane z tyłu, ponieważ zabrakło jej201 odwagi na jakąś bardziej wyszukaną fryzurę.Dwie, wielkie, barokoweperły w uszach podkreślały ton palonego cukru jej cery i blask piw-nych oczu, rozświetlonych przeżytym szczęściem.Wielogodzinny lot,niewygodne fotele i sąsiedztwo galicyjskiej zakonnicy nie zdołałypozbawić jej radości ostatniego spotkania z Michelem.Czuła się innąkobietą, lekką i młodszą o wiele lat.Pewność kobiety świadomej swejurody nadawała śmiałego rytmu jej krokom.Przyciągała wzrok męż-czyzn i żaden nie podejrzewał jej prawdziwego wieku.Nadal mogłaspokojnie nosić wydekoltowane stroje, nie miała obwisłych piersi anisflaczałej skóry na ramionach, jej nogi zachowały smukły kształt, aplecy były proste.Morskie powietrze znakomicie wpłynęło na jej cerę,skrywając drobne zmarszczki wokół oczu i ust.Tylko ręce, miejscamipomarszczone i w plamach, mimo magicznych maści, zdradzałyupływ czasu.Zadowolona była ze swego ciała.Uważała je za dziełowłasne, nie natury, był to produkt finalny jej olbrzymiej siły woli,rezultat wielu lat diety, gimnastyki, masaży, jogi i kosmetyków coraznowszej generacji.W neseserze miała ampułki z oliwką do biustu ikolagenem na szyję, toniki i kremy hormonalne do cery, wyciągi złożyska i z norki - do włosów, kapsułki z pszczelim woskiem i pyłkiempozwalające zachować wieczną młodość, szczotki, maszynki i gąbki zkońskiego włosia uelastyczniające tkanki.To przegrana walka, ma-mo, upływu lat nie da się powstrzymać, jedyne, co możesz osiągnąć,to odsunąć na trochę skutki.Warto tak się starać? Kiedy wyciągałasię w słońcu na nagrzanym piasku jakiejś tropikalnej plaży, mając nasobie jedynie trójkącik z materiału i porównywała się z kobietamimłodszymi od niej o dwadzieścia lat, uśmiechała się z dumą.Tak,córeczko, warto.Czasami, wchodząc do jakiegoś salonu, wyczuwałazazdrość i pożądanie, a wtedy wiedziała, że wszystkie jej wysiłki202 przyniosły pożądany rezultat.Ale to przede wszystkim w ramionachMichela zyskiwała pewność, że jej ciało stanowi nieoceniony kapitał,ponieważ dostarcza jej największej przyjemności.Michel był ucieleśnieniem jej tajonego luksusu, potwierdzeniemszacunku dla samej siebie, przyczyną najintymniejszej próżności.Było tyle młodszy, że mógł uchodzić za jej syna; wysoki, szeroki w ra-mionach, z wąskimi biodrami toreadora, z czupryną spłowiała odsłońca, jasnymi oczami, miękkim akcentem i całą mądrością ko-nieczną w miłości.Leniwy tryb życia, sport i brak stałych obowiązkówwyryły wieczny uśmiech na jego twarzy i wyrobiły w nim gotowość dooddawania się przyjemnościom.Wegetarianin, abstynent, przeciwniktytoniu, pozbawiony był jakichkolwiek pretensji intelektualnych inajwiększą satysfakcję sprawiały mu rozrywki na świeżym powietrzui liczne romanse.Czuły, łagodny, nieskomplikowany i zawsze w do-skonałym humorze istniał jakby w innym wymiarze, jak archanioł,który przez pomyłkę zstąpił na ziemię.Robił wszystko, by życie upły-wało mu na wiecznych wakacjach.Poznali się z Beatriz na jakiejśplaży w cieniu giętkich palm, a kiedy się objęli, by po raz pierwszyzatańczyć w półmroku hotelu, zrozumieli, że nieuniknione jest spo-tkanie daleko bardziej intymne.Jeszcze tej nocy Beatriz otworzyłamu drzwi swego pokoju, czując się jak nastolatka.Trochę się bała, żekochanek odkryje oznaki wieku, jakie umknęły jej czujnej kontroli,ale Michel nie pozostawił jej czasu na takie niepokoje.Zapalił światło,zdecydowany poznać ją dogłębnie i całując ją doświadczonymi war-gami, zdejmował z niej barokowe perły, pierścionki z brylantami,bransolety z kości słoniowej, aż miał ją nagą i słabą.Wówczas ode-tchnęła spokojnie, bo w wyrazie oczu kochanka znalazła potwierdze-nie własnej piękności.Zapomniała o upływie czasu, o wyniszczającej203 walce i o znudzeniu, które zasiali w jej duszy inni mężczyzni.Dlaobojga ten związek był zródłem radości i nie nazywali go miłością.Bliskość Michela podniecała Beatriz do tego stopnia, że zapomnia-ła o wszystkich swoich kłopotach.Ten człowiek miał nadzwyczajnąumiejętność wymazywania pocałunkami z jej pamięci wizji bezradnejstarości mieszkańców  Woli Nieba , dziwactw Irene i kłopotów finan-sowych.Przy nim liczył się jedynie czas terazniejszy.Wdychała jegozapach młodego zwierzęcia, jego czysty oddech, pot jego gładkiejskóry, słonawy posmak morza w jego włosach.Pieściła jego ciało,jego owłosioną pierś, miękkie, świeżo ogolone policzki, obejmujące jąsilne ramiona i ponownie nabrzmiewającą męskość.Nikt przedtemnie kochał jej ani nie posiadał w taki sposób.Jej związek z mężemprzyćmiły nagromadzone urazy i mimowolne odrzucenie, a przypad-kowi kochankowie byli dojrzałymi mężczyznami, którzy swój brakmęskości rekompensowali sztuką udawania.Nie miała ochoty pamię-tać rzadkich włosów, sflaczałego ciała, przenikliwego odoru tytoniu ialkoholu, zmęczonego wysiłkiem penisa, marnych prezentów i zbęd-nych obietnic.Michel nie kłamał.Nigdy jej nie powiedział: kochamcię, tylko: podobasz mi się, dobrze mi z tobą, chcę się z tobą kochać.W łóżku umiał być szczodry i starał się dostarczyć jej radości, zaspo-koić jej kaprysy, wyszukać dla niej nowe doznania.Uosabiał skrycie tajoną i najjaśniejszą stronę jej życia.Nie mogłazdradzić swego sekretu, ponieważ nikt nie zrozumiałby jej namiętno-ści dla człowieka o tyle lat młodszego.Mogła sobie wyobrazić komen-tarze przyjaciółek: Beatriz straciła rozum dla chłopaka cudzoziemca,który na pewno ją wykorzysta i pozbawi wszystkich oszczędności,powinna się wstydzić, w jej wieku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl