[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brat Tommy'ego.Na myśl o nim przeszywa mnie strach, dlatego staram się skupić na zada-niu, które mnie czeka.Muszę się dostać do domu Cutterów.Być tam, kiedypojawi się mój syn.- Gdzie to jest? - pytam.- Trzy przecznice dalej na wschód mówi Shane.Bierze mnie pod rękę, żeby pomóc mi się uspokoić.Najchętniej zosta-wiłabym go gdzieś tutaj, na tym boisku, żeby nie narażać go na niebezpie-czeństwo, ale on ma chyba podobne zamiary w związku ze mną.Bardzo bo-li mnie w piersi, ale staram się nie zwracać uwagi na ból.O Boże, spraw,żeby Tommy był żywy! modlę się w duchu.Jesteśmy na zwykłym chodniku z popękanymi, betonowymi płytami,ale ja odnoszę wrażenie, że moje stopy zapadają się w grunt.Shane pewnieteż nie czuje się najlepiej, ale się nie skarży.Ktoś, kto by na nas spojrzał,mógłby dojść do wniosku, że jesteśmy parą staruszków, którzy muszą sięnawzajem podtrzymywać.Poruszamy się chyba z normalną szybkością, ale-ja mam wrażenie, że trwa to bardzo długo.Jakbyśmy szli przez pustynię al-bo ruchome piaski.TLRNareszcie mijamy trzecią przecznicę i widzę domek, który wydaje misię znajomy.Co prawda odwiedziłam go w nocy, ale teraz wygląda bardzopodobnie.Na podjezdzie wciąż nie ma samochodu, co znaczy, że TataNiedzwiedz nie wrócił jeszcze do domu.- Nie odwracaj się - mówi.- Widzisz ten żywopłot?Chodzi mu o żywopłot, który mamy przed sobą.Wytężam wzrok i w końcu dostrzegam za nim mężczyznę w niebie-skiej bluzie.- Zdaje się, że już otoczyli dom - mówi Shane.Kiedy jesteśmy jakieś pięćdziesiąt metrów od celu, zza drzewa wycho-dzi dowódca jednostki SWAT i daje nam jakieś znaki ręką.- Czy wiedzą, kim jestem? - pytam Shane'a.- Możliwe.Ale mogą też sądzić, że jesteśmy sąsiadami.- Będą do nas strzelać?Wzrusza ramionami.- Mało prawdopodobne.- Tyle wystarczy - mówię, kierując się na podwórko.Okna są wciąż zasłonięte.Dom wygląda tak, jakby jego mieszkańcywciąż spali.- Masz jakiś plan? - pyta Shane.- Chcę wejść do domu.- Dobrze, tylko jak?- Chodzmy na tyły.Drzwi do sutereny nie są zamknięte na klucz.W ogrodzie widać kolejnych policjantów.Są tam też snajperzy.Próbu-ją dawać nam kolejne znaki, ale my udajemy, że tego nie widzimy.ByćTLRmoże nie jestem sprawiedliwa dla tych dzielnych chłopaków, ale nie mogęprzestać myśleć o tym, co stało się w szkole w Columbine, kiedy SWATzdecydował się wysłać oddział wtedy, gdy było już po masakrze.Idziemy w dół po schodach, na których wcześniej widziałam Lylę.Shane próbuje otworzyć drzwi.- Zamknięte - mówi.Sprawdzam sama, chociaż oczywiście wiem że się nie myli.- Wobec tego będziemy musieli zadzwonić do drzwi - mówię z wes-tchnieniem.Idziemy do tylnych drzwi, a ja przed zadzwonieniem przekręcam gałkę.Są otwarte.- Pójdę pierwszy - rzuca Shane i wciska się przede mnie.Ja jednak jestem szybsza.Popycham drzwi i wchodzę do kuchni.Nale-śniki.Pachnie tu naleśnikami.Nie mogę uwierzyć własnym oczom.Lylastoi przy kuchence w powiewnym fartuszku i unosi w górę drewnianą ło-patkę, jakby dyrygowała jakąś niewidzialną orkiestrą.Przy stole siedziotumaniony i śpiący chłopiec.Opiera głowę na rękach wspartych na blacie itylko co jakiś czas ją podnosi.Jest chudy i wysoki jak na swój wiek.Wy-gląda tak, jakby spał bardzo długo i teraz obudziły go kuchenne zapachy.Tommy!Chcę się rzucić w jego stronę, ale Lyla ma pod ręką całą baterię noży,więc podchodzę ostrożnie.- Dzień dobry - mówi Lyla i uśmiecha się promiennie.- Jesteście możegłodni?TLRMyślę tylko o tym, że mój syn żyje.Ale jeśli Tommy tu jest, to gdzieśmusi się też czaić mężczyzna w kominiarce.Chce się teraz na mnie ode-grać, zanim po raz ostatni naciśnie na spust.- To ty, mamo? - pyta Tommy, patrząc na mnie półprzytomnymi ocza-mi.Tulę go mocno do piersi, a on nie protestuje.Obejmuje mnie w dodatku swoimi wychudzonymi, podrapanymi ręka-mi.- Boli mnie gardło, mamo - mówi. Wsadzili mi coś do gardła.Patrzę mu w oczy.No tak, znowu go odurzył jakimiś narkotykami.Widzę, jak Tommy próbuje dojść do siebie.Czuć od niego potem i uryną.Ma pokrwawione ręce i parę siniaków, ale żyje i to jest najważniejsze.Prawdziwy cud.- To jest Tomas, brat Jesse'ego - mówi Lyla, wskazując łopatką mojegosyna.- To bardzo miło, prawda? Pomyślałam, że jeśli Jesse lubi naleśniki,to on też.- Czy pani mąż jest w domu? - pyta Shane.Lyla wzrusza ramionami.Ma na twarzy maskęszczęśliwej gospodyni domowej, którą podpatrzyła pewnie w którymśz seriali.- A tak, pewnie jest gdzieś tutaj.Jak zwykle nie może usiedzieć w miej-scu.Proszę sobie wyobrazić, że chciał, żebym uwierzyła, że Tomas toJesse.Nawet przysięgał, że tak jest.Ale matka wie.Zawsze wie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]