[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ethan wysiadłjednak z powozu, odprowadził ją do drzwi i jak gdyby nigdy nic pochyliłnad jej ręką, tak jakby wrócili ze zwykłej wycieczki.Potem zniknął:głośno trzasnął lejcami i zaraz rozległ się stukot kopyt Grzmotu iBłyskawicy uderzających o kocie łby.Służba, niech jej to Bóg wynagrodzi, mówiła niewiele, wyrażającjedynie zadowolenie z powrotu pani i pytając, jakie ma życzenia.Najpierw poprosiła o kąpiel: kilka minut spędzonych w głębokiejmiedzianej wannie wypełnionej gorącą wodą postawiło ją na nogi,przynajmniej fizycznie.Potem zjadła śniadanie i przespała się dopołudnia, kiedy musiała wstać, by się przygotować do wyjścia naumówiony na czternastą lunch z Daviną.Czy już o mnie zapomniał? - zastanawiała się teraz.Zwróciłam muwolność.Czy czuje ulgę, że udało mu się tak łatwo wywinąć?Bez wątpienia.Czy głupio postąpiłam, odrzucając go?Zrozumiała, że chciała w ten sposób chronić samą siebie.Jednak czyaby nie za pózno na taką ostrożność? Czy gdyby mogła cofnąć czas,postąpiłaby inaczej?Nie w kwestii małżeństwa, tu jej zdanie nie uległo zmianie.Z takimzwiązkiem wiązało się zbyt wielkie ryzyko, zbyt dużeprawdopodobieństwo rozczarowania i bólu, zwłaszcza że Ethanoświadczył się powodowany poczuciem winy i honorem.Tylko byśmy się unieszczęśliwili, czyż nie?210RS Jednak wczorajszej nocy bynajmniej nie czuła się nieszczęśliwa.Ethan dał jej najbardziej zdumiewającą rozkosz, jaką można było poznać.Nadal mogłaby cieszyć się jego bliskością i pieszczotami, gdyby tylkozgodziła się, by pozostali kochankami.Ale lepiej, by to się skończyło, mówiła sobie.Nie chciała, żebyEthan Andarton pokrzyżował jej starannie przygotowane plany ani nękałpożądaniem i pragnieniem, jakie wzbudzała nadzwyczajna moc jegodotyku.Chyba łatwiej mi będzie rozstać się z nim teraz niż pózniej.Wzdychając, wzięła z koszyczka na pieczywo małą bułeczkę i rozerwałana trzy kawałki, nie próbując żadnego.- Czy coś się stało? - spytała Davina łagodnie.Lily zerknęła na przyjaciółkę, zła na siebie, że uciekła myślami takdaleko.Opanowała wiele mówiący pąs, już wpełzający na jej policzki.- Nie, skąd.Tylko się zamyśliłam.Davina milczała przez chwilę.- Jest bardzo przystojny, prawda?- Kto?- Twój markiz.- Nie jest mój.Skąd ci to przyszło do głowy? - Znowu chwyciławidelec i zaczęła rozdłubywać łososia.- Zresztą wczorajsza wycieczkabyła prawdopodobnie naszą ostatnią.Wątpię, bym teraz często widywałalorda Vesseya.Przyjaciółka posłała jej sceptyczne spojrzenie, najwyrazniej nie-przekonana.- Skoro tak mówisz.211RS - Owszem.To może przyniesiesz mi te guziki, które chciałaś mipokazać.- Czy mogę służyć czymś jeszcze, milordzie? Ethan uniósł głowęznad książki.- Nie, Welk, dziękuję.Nie będziesz mi już dziś potrzebny.Służącysię ukłonił.- %7łyczę spokojnych snów, milordzie.- Dobranoc.Kiedy pokojowiec się wycofał, Ethan wrócił do książki, aleprzeczytał zaledwie trzy linijki i dał sobie spokój.Rzut oka na stojący nakominku w jego sypialni niebieski zegar z miśnieńskiej porcelanyuświadomił mu, że jest dobrze po pierwszej.Ziewnął.Jego organizm też się domagał snu, przypominając o póznejporze.Poprzedniej nocy nie zaznał zbyt wiele odpoczynku, nie mówiąc otym, że został użądlony przez pszczołę, a pózniej uśpiony laudanum.Mimo to w odruchu jakiejś buntowniczej przekory przemęczył się przezcały ten dzień, szerokim łukiem omijając łóżko.Kiedy rano wrócił do domu, wykąpał się, przebrał i zjadł pokazneśniadanie.Pózniej ignorując prośby ciała o sen, spędził kilka godzin naprzeglądaniu korespondencji z sekretarzem i załatwianiu innych sprawzwiązanych z interesami.Następnie włożył strój wieczorowy i udał się do Klubu Brooks'a nadrinka i kilka partyjek kart z Tonym, lordem Howardem i dwoma innymiznajomymi.Cała grupą przeszli do innego lokalu na St.James, gdziespożyli solidny obiad: befsztyk i pieczone kuropatwy.Niedługo potemTony wymknął się na schadzkę ze swoją aktualną lubą, podczas gdy Ethan212RS i inni zdecydowali udać się na bal do miejsca znanego z najdzikszychharców i obecności skorych do tańca i igraszek dam z półświatka.Towarzyszył kilku z nich na parkiecie: miały rozmemłane suknie,przepastne dekolty, twarze pomalowane proszkiem antymonowym ibarwiczką, mdlący zapach ich perfum prześladował jego nozdrza niczymwoń gnijących kwiatów.W głowie snuło mu się wspomnienie świeżej, pachnącej waniliąskóry, gładkich, czystych policzków i naturalnie różowych ust, ciałozapragnęło niedoświadczonych objęć pewnej młodej kobiety, która niewiedziała nic o grzechu i hańbie i w niczym, poza płcią, nie przypominałaniewiast zgromadzonych w tej sali.Ogarnięty nagłym obrzydzeniem do obecnych tam dam i do samegosiebie, wyszedł, wracając do domu dużo wcześniej, niż przystałomodnemu dżentelmenowi.W sypialni raz jeszcze umył się od stóp do głów, by pozbyć się odorutych kobiet, włożył czysty szlafrok i przewiązał się w pasie.Z półki zbeletrystyką w przyległej bawialni wybrał sobie obyczajną książkę, nalałmałą szklaneczkę porto i usadowił się na szezlongu niedaleko kominka, bypoczytać.Nie doszedł jednak daleko, słowa zlewały się mu w niezrozumiałelinie, widział tylko szeregi czarnych atramentowych znakówpozbawionych znaczenia.Tylko jedno słowo, jedno imię miał wciąż w głowie.Lily.Już na samą myśl o niej robił się twardy z pożądania, ciałonatychmiast ogarnęły gorączka i żądza.Gdyby miał choćby cień nadziei,213RS że ucieszy się na jego widok, ubrałby się, pojechał do jej domu i załomotałdo drzwi, domagając się, by go wpuściła do swego łoża.Jednak ona wyraziła swe zdanie, dając mu kosza i jakopotencjalnemu mężowi, i jako kochankowi.Choć może trąciło tozarozumialstwem, ale jeszcze żadna kobieta mu nie odmówiła.Nie potrafiłzliczyć tych, które usiłowały zwabić go w swe sidła, niektóre z nichpragnęły jego ciała i bogactw, inne obrączki.Wczoraj w nocy był gotów dać to wszystko Lily, gotów złamaćwstępne przyrzeczenie poślubienia innej, z którą związekusatysfakcjonowałby jego rodzinę i przyniósł zaszczyt rodowi.Ameliabyła pod każdym względem lepszą partią: miała to wszystko, co powinnamieć markiza.Zatem dlaczego nie potrafił nawet przypomnieć sobie jejtwarzy? I dlaczego gdy o niej myślał, czuł się tak, jakby zdradzał Lily.Co było niemądre, ponieważ Lily postanowiła zakończyć ich romans,zanim tak naprawdę się zaczął.Nawet teraz nie mógł pojąć dlaczego, bo wiedział, że go pragnie.%7ładna kobieta nie potrafiłaby udawać tego rodzaju nieokiełznanejnamiętności i płomiennej reakcji, kiedy była w jego objęciach, zwłaszczanie taka, która była nietknięta.Gdyby miał co do tego jakiekolwiekwątpliwości - a nie miał - widok plam krwi na prześcieradle rano jawniedowodził jej prawdomówności [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl