[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Profesor Hack jest zwolenniczkąradykalnego ewolucjonizmu: od organicznych molekuł, pierwotnych cegieł, dohomo sapiens, i to tylko w wyniku ślepej gry "przypadku i konieczności".Ale właśnie mózg stanowi problem: jeżeli rzeczywiście tylko "funkcjarozwija narząd", jeżeli wszystko przeobraża się tylko w działaniukonieczności, dlaczego nasz mózg ma możliwości o wiele większe (jakudowodniła to sama nauka), w porównaniu z ograniczonym użytkiem, jaki dotądpotrafiliśmy z niego uczynić? Czyż nie należy do dogmatów pewnegoewolucjonizmu, że każdy narząd ma wymiary dzięki użytkowi, jaki jestpotrzebny i jaki konkretnie z niego czynimy? Czy nie odnosi się wrażenia,że ponadwymiarowość naszego mózgu nie może być "wynikiem" tych naszychbezpośrednich potrzeb, które wytwarzały każdy narząd?- No tak, to prawda - zgodziła się mózg jest  redundantny", jak się mówi wnauce.Ale dlaczego tak jest, nie wiem.Bardzo wiele jest rzeczy, o którychnie wiemy.Tym, co natomiast wiem, jest to, że przypada mi do gustumyślenie o przypadku jako rozwiązaniu zagadki wszystkiego; nawet jeżelimoja odpowiedz jest indywidualna, która nie ma pieczęci prawdy naukowej.No tak, przypadek.Właśnie inny uczony, laureat Nagrody Nobla, sir JohnEccles, odwołuje się często do pewnego przykładu: "Przypuśćmy istnienieogromnego magazynu części aeronautycznych, wszystkie znajdują wodpowiednich skrzynkach lub na półkach.Olbrzymia budowla, załóżmy, o bokudługości tysiąca kilometrów.Nadchodzi cyklon, który przez sto tysięcy latpowoduje poruszanie się i zderzanie tych części ze sobą.Kiedy wreszcie sięuspokaja, tam, gdzie był magazyn, stoi szereg czteromotorowców, już zobracającymi się śmigłami.Otóż: według właśnie nauki,prawdopodobieństwo, że przypadek stworzył życie, jest mniej więcejprawdopodobieństwem z tego przykładu.Na dodatek, z okolicznością obciążającą: skąd pochodzą materiały w magazynie?"Inny uczony, sławny astronom kolega pani Hack, Fred Hoyle, powiedziałostatnio: "Ale czy jest naprawdę możliwe, że przypadek wytworzył, wpierwotnej zupie, o której opowiada się bajki, choćby tylko coś ponad dwatysiące enzymów potrzebnych do funkcjonowania ludzkiego ciała? Wystarczamała seria obliczeń na komputerze, aby zdać sobie sprawę, żeprawdopodobieństwo, iż to wydarzyło się przypadkowo, jest równeprawdopodobieństwu otrzymywania zawsze dwunastu punktów 50000 razy z rzędu,rzucając na stół dwie kostki.Mniej więcej to samo prawdopodobieństwo, w sumie, starego przykładu małpy,która stukając na maszynie do pisania, stworzyłaby całą Boską Komedię, zakapitami i dokładną interpunkcją.I to dotyczy, powtarzam, tylko enzymów,ponieważ nieprawdopodobieństwo osiąga poziomy jeszcze bardziej absurdalne,jeżeli rozszerzy się je na wszystkie niezliczone warunki konieczne dlażycia: czy wszystkie numery� wyskoczyły z cylindra przypadku? Jeżeli sięodpowie tak, odrywa się od rozumu".Hack odwołuje się, jak zawsze w takichprzypadkach, do argumentu mgliście pocieszającego - mnóstwa czasu dodyspozycji:- Jeżeli wszechświat liczy, jak się wydaje, piętnaście miliardów lat, tojest możliwe, że w szale rzucania kości padnie 50 000 dwunastek.Choćbynawet nie wszystkie jednocześnie.- Nie, proszę zważyć, że według komputera, aby prawdopodobieństwa byłyrówne prawdopodobieństwu utworzenia enzymów (które są, powtarzamy to,tylko jednym z niezliczonych elementów koniecznych dla życia), 50000dwunastek powinno padać jedna po drugiej, bez przeskakiwania ani jednej.Ikośćmi, oczywiście nie sfałszowanymi.Uśmiechnęła się znowu:- Wiem, to trudne.Z drugiej strony, życie istnieje.- Tak, życie istnieje.I stawia pytania, na które powinniśmy odpowiedziećz pomocą rozumu.Otóż: czy naprawdę jest zgodne z rozumem zrzucanie tego na"przypadek", który mając do dyspozycji kilka miliardów lat, znajdzierozwiązanie także problemów najbardziej złożonych? Czy jest więcusprawiedliwiony pani dylemat: "albo religia albo rozum"? Czy rozum takpojmowany nie ryzykuje może żądania aktu wiary jeszcze bardziejzobowiązującego niż jakakolwiek religia, która wierzy w Programistę?Zresztą to właśnie z powodu takich spostrzeżeń wielka część pani kolegówodsunęła na bok hipotezę o przypadkowości początku świata i życia.- Co mam panu powiedzieć? - odpowiedziała.- Wiara w Boga zawsze wydawałami się czymś takim jak wiara w Befanę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl