[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zastanawiając się, co ma na myśli, powiedziałem: Chciałbym odwiedzić was już niedługo. Och  oczywiście.Będzie pan mógł rysować z Cassie przy jejstoliczku do zabawy.Na pewno znajdziemy dla pana odpowiednistołek  prawda, Cass? Tołep. Dobrze! Stołek. Tołep. Znakomicie, Cass.Czy chcesz, żeby doktor Delaware rysowałz tobą przy twoim stoliczku?  Kiedy dziewczynka nie odpowiadała,Cindy powtórzyła:  Rysować? Rysować obrazki? naśladując ręką gestykreślenia. Sobą. Tak, rysować.Z doktorem Delaware.Cassie spojrzała na nią, na mnie.Potem skinęła głową.A wreszcieuśmiechnęła się.Zostałem jeszcze chwilę, zabawiając ją i wypatrując oznakponapadowych uszkodzeń układu nerwowego.Cassie wyglądałanormalnie, ale wiedziałem, że zmiany w mózgu mogą być bardzosubtelne.Tysięczny już chyba raz zastanawiałem się, co się dzieje w jejdrobnym ciałku.Cindy była dość przyjacielska, ale nie mogłem pozbyć się wrażenia,że jej entuzjazm dla moich usług rozwiał się.Siedziała na leżancei szczotkowała włosy przeglądając  TV Guide.Powietrze w szpitalubyło chłodne i suche, włosy trzaskały za każdym pociągnięciem.Przez jedyne okno wpadało do pokoju północne światło, słomkowożółtypromień, który przebił się przez smog i rozprysnął na bajkowymmotywie tapety.Dolna krawędz promienia prześlizgiwała się podługich ciemnych pasmach, nadając im metaliczny połysk.Wywołało to niesamowity efekt wizualny.Wyglądała pięknie.Nigdy nie wydawała mi się pociągająca  zbyt byłem zajętyrozważaniami, czy nie jest potworem.Ale widząc ją ozłoconą w tensposób, zdałem sobie sprawę, jak mało zajmowała się swoim wyglądemzewnętrznym.Nie mogłem dumać o tym dłużej, bo drzwi otworzyły się i wszedłChip, niosąc kawę.Miał na sobie granatową bluzę i sportowe buty.Włosy wyglądały na świeżo umyte.W uchu iskrzył się brylant.Przywitał mnie z kumplowską wylewnością, ale w jego uprzejmychsłowach pobrzękiwały twardsze tony  opór podobnie jak u Cindy.Nasunęło mi to myśl, że oboje rozmawiali na mój temat.Kiedy siadłpomiędzy mną a Cassie, wstałem mówiąc: No, to do zobaczenia.Nikt nie zaprotestował, mimo że Cassie wciąż patrzyła na mnie.Uśmiechnąłem się do niej.Przyglądała się jeszcze przez chwilę, potemskupiła uwagę na rysunku.Zebrałem swoje rzeczy i ruszyłem kudrzwiom. Na razie, doktorze Delaware  rzekła Cindy. Na razie  zawtórował Chip. Dzięki za wszystko.Spojrzałem ponad jego ramieniem na Cassie.Pomachałem jej.Uniosła rączkę, zginając palce.Kucyk znów był w nieładzie.Miałemochotę chwycić ją i zabrać ze sobą do domu. Pa, kruszyno. Pa. Rozdział dziewiętnastyMusiałem oderwać się od szpitala.Czując się jak ząbkujący szczeniak, który nie ma co gryzć,wyjechałem z parkingu i ruszyłem przez Hillhurst w stronę restauracjina końcu ulicy, o której dowiedziałem się kiedyś od Mila, choć sam tamjeszcze nie byłem.Kontynentalne, tradycyjne potrawy, opatrzoneautografami fotografie znakomitości średniego kalibru, ciemna boazeriana ścianach przesycona zapachem nikotyny.Wywieszka w holu oznajmiała, że restauracja będzie nieczynnaprzez najbliższe pół godziny, ale salka koktajlowa przyjmujezamówienia na kanapki.Przy barze pracowała ubrana w smoking kobieta w średnim wiekuo nieprawdopodobnie czerwonych włosach.Kilku ostro pijącychmężczyzn siedziało na wyściełanej kanapie w kształcie podkowy, żująckostki lodu, pogryzając solone orzeszki i poświęcając resztę uwagiscenie pościgu samochodów na ekranie.Telewizor umieszczony był napodwieszonej pod sufitem półce.Przypomniał mi ten, który widziałemwłaśnie w pokoju Cassie.Szpital.zdominował moje myśli, tak jak przed laty.Rozluzniłemkrawat, usiadłem i zamówiłem firmową kanapkę i piwo.Kiedybarmanka odwróciła się, żeby to przygotować, poszedłem do automatuw końcu sali i zadzwoniłem do Parker Center. Archiwa  odezwał się Milo. Doktor Sturgis? No proszę, czyż to nie doktor Włóczykij? Taa, uznałem, żeposłużenie się tytułem to najlepszy sposób, by skłonić ich tam dodziałania. Gdyby tylko tak było  odparłem. Przepraszam za opóznienie,ale byłem zajęty z Vicki Bottomley, a potem z Cassie i jej rodzicami.  Coś nowego? Niewiele, tylko Jonesowie wydali się trochę oziębli. Może czują się zagrożeni.Nie zachowujesz dystansu. Niby czym.Co do Vicki, odegraliśmy małą psychodramę usiłowałem oczyścić atmosferę, trochę ją przycisnąłem.Zarzuciła mi, żepodejrzewam ją, iż krzywdzi Cassie.Więc zapytałem, czy rzeczywiścieto robi, wtedy eksplodowała.Skończyło się na tym, że opowiedziała miwybieloną wersję historii swego syna, dodawszy coś, o czym niewiedziałem: Reggie ofiarował jej książkę jako prezent na Dzień Matki.Autentyczna opowieść o pielęgniarce z New Jersey, która mordowaładzieci. Aadny prezent.Sądzisz, że chciała ci coś przekazać? Sam nie wiem.Może powinienem powiedzieć Stephanie, żebyodsunęła ją od sprawy i zobaczyć, co się stanie.O ile można ufaćStephanie.Tymczasem mamy tę Dawn Herbert.Nie dość, że jązamordowano, to jeszcze była kleptomanką.Przedstawiłem mu swoją hipotezę o szantażu. Co o tym sądzisz? Aha.tak  powiedział odchrząkując  to na pewno dobre pytanie,proszę pana, ale te informacje nie są aktualnie dostępne w naszej baziedanych. Nie możesz rozmawiać? Tak jest, proszę pana.Bezzwłocznie, proszę pana. Chwilę pózniejdodał ściszonym głosem:  Góra robi obchód, jakiś zjazd szyszekpolicyjnych w czasie weekendu.Schodzę z dyżuru za pięć minut.Copowiesz na pózny lunch albo wczesny obiad  powiedzmy za półgodziny? Zacząłem bez ciebie  oznajmiłem. Co za typ.Gdzie jesteś?Powiedziałem mu. Dobrze  odparł, ciągle niezbyt głośno. Zamów dla mniegrochówkę na kości od szynki i pierś kurczęcia z farszemkukurydzianym, podwójnym.  Na razie robią tylko kanapki. Zanim tam dojadę, zaczną podawać solidniejsze dania.Powiedz,że to dla mnie.Zapamiętałeś zamówienie? Zupa, kość, kurczę, podwójny farsz. Jak kiedyś wznowią  Trzydzieści dziewięć kroków , możesz graćPana Mózgowicza.Niech zgrają czasy, żeby nic nie wystygło.Do tegociemne beczkowe.Irlandzkie  będą wiedzieć, o co chodzi.Wróciwszy do sali, przekazałem barmance zamówienie Milai poprosiłem, żeby podali mi kanapkę, dopiero kiedy przyjdzie.Skinęłagłową, zadzwoniła do kuchni, po czym podała mi piwo i talerzykmigdałów.Zapytałem, czy nie ma gazety. Przykro mi  odparła, spoglądając na stałych bywalców. Nikt tunie czyta.Niech pan sprawdzi w automacie obok wejścia.Gdy wyszedłem na Hillhurst, oślepiło mnie słońce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl