[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prosto i efektownie.Maleńki wisiorek miał429 powiadomić swoją siostrę pozostałą w Pałacach, jeśli stanie sięcoś, co będzie zagra\ało mojemu \yciu. Zabawne  powiedziałem z goryczą. Aelle, jeśli prze-gram, i tak nie zdą\ycie mi pomóc, nie dacie rady do mnie do-trzeć.Poza tym, to nie będzie przeciwnik, któremu moglibyściestawić czoła. Wszystko jedno!  wykrzyknęła zapalczywie dziewczyna. Jesteście naszym Władcą! Będziemy bronić was nawet zacenę własnego \ycia!A w oczach niemal psia wierność.No nie, naprawdę się po-wieszę. Nawet o tym nie myśl  powiedziałem groznie. Jesz-cze mi tylko waszego poświęcenia brakowało! I bez tego mamwięcej problemów, ni\ jestem w stanie udzwignąć! Macie sie-dzieć w Pałacach jak myszy pod miotłą i nie wysuwać nosa!Przeka\ Terienowi, \e to rozkaz! Niech tylko spróbuje coś wy-kręcić! Wrócę z tamtego świata i urwę mu głowę!Wspomnienie  tamtego świata nie ucieszyło Aelle, ale groz-ba powrotu dodała jej otuchy. Oczywiście, Władco!  skłoniła się pokornie. Wszyst-ko przeka\ę! Ale wisiorek wezmiecie?  zapytała nieśmiało. Wezmę  westchnąłem, rozumiejąc, \e w razie odmowyAelle urządzi histerię. Ale nie daj Stwórco, \eby któreś zwas. Zrozumiałam, Władco!  rozpromieniła się smoczyca. I jeszcze jedno.Odszukaj pewnego chłopaka.nazywa sięRayhe i jest morfem.Niech na razie udaje mnie w Pałacach.430 Chcę, \eby wszyscy byli absolutnie pewni, i\ Władca wrócił dodomu.Zrozumiałaś?  upewniłem się, przekazując dziewczynieobraz Ciemnego Elfa.O, Aelle na pewno znajdzie go choćby podziemią, nawet jeśli będzie zmieniał postać co sekundę. I spró-bujcie zerwać wszelkie kontakty ze światem zewnętrznym. Wedle rozkazu, Władco. Aelle skinęła głową. Towszystko? Wszystko.Marsz do domu!  huknąłem.Aelle uznała, \e nie nale\y nadu\ywać mojej cierpliwości,błyskawicznie przybrała pierwotną postać i wzbiła się w powie-trze. Osłoń się niewidzialnością!  zawołałem za nią.Tego by jeszcze brakowało, \eby jacyś nadgorliwcy trafili ją zkatapulty.Pamiętam, jak półtora tysiąca lat temu postanowiłemrozprostować skrzydła.Nocą.W czasie burzy.Mimo to zauwa\y-li mnie i dostałem w głowę potę\nym kamieniem.Trafili takudatnie, \e spadłem prosto na mury miasta, rozwalając je do-szczętnie.Zanim się zebrali na odwagę, zanim podeszli do miej-sca, w którym upadłem, zmieniłem postać i wmieszałem się wtłum  nie chciałem ryzykować i odlatywać z tego nieszczęsne-go miasteczka w swojej właściwej postaci.Dobrze, czas na mnie.Trudno mi się leciało, chocia\ prądy powietrzne były sprzyja-jące.Odzwyczaiłem się.Wybiła ju\ północ, gdy niezgrabnie431 wylądowałem na odpowiednio du\ej polanie  a mo\e to byłopole.Od razu się przemieniłem, z przyjemnością czując swojeludzkie ciało, takie wygodne i znajome, tylko teraz strasznie obo-lałe.Bolały mnie ręce, nogi, skrzydła, a nawet ogon  có\ ztego, \e w pod postacią człowieka nie mam ani ogona, ani skrzy-deł? I tak mnie bolały.Za to zmęczenie świetnie odrywało mnieod rozmyślań o gorzkiej i niewdzięcznej roli zbawcy świata.Zwykle słysząc takie zwroty jak: Wielkie Zło, nieustraszony bo-hater i zbawienie świata, chichotałem dyskretnie w kułak, niechcąc, \eby ktoś usłyszał mój śmiech.Nie chciałem psuć humorutym, którzy w to wszystko święcie wierzyli.Ale przecie\ ja.ja.to zupełnie co innego! Jestem stary (no dobrze, długowieczny),wiele ju\ widziałem w swoim smoczym \yciu i nie wierzę w tewszystkie romantyczne brednie.Wiem, \e nie ma Wielkiego Zła,jest tylko zwykle, powszednie, no i jest jeszcze zwykła głupota.Nieustraszonych bohaterów te\ nie ma: ka\da \ywa istota czegośsię boi, jeśli tylko jest przy zdrowych zmysłach.I nie ma potrze-by ratować świata co tydzień.Od tego są ci, dla których to niejest \aden wielki czyn, lecz zwykła powinność bez jakiejś aure-oli.Ka\dy powinien robić to, co najlepiej potrafi, nie pchając siętam, gdzie ni dharra nie rozumie.No i właśnie ja się tym zajmu-ję. Mój głupi chłopcze. usłyszałem smutny głos za pleca-mi.Wzdrygnąłem się jak od uderzenia, ale odwracałem się powo-li, bardzo powoli.Za mną stał młodzieniec o brązowych włosach, delikatnej,432 nienaturalnie pięknej twarzy i smutnych oczach w kolorze wio-sennej trawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl