[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PodobaÅ‚ siÄ™ dziewczÄ™tom. ChichotaÅ‚a, kiedy wynosiÅ‚y go pod niebiosa, alew skrytoÅ›ci ducha przyznawaÅ‚a im racjÄ™.ByÅ‚ przystojny.Jak reszta rodzeÅ„stwa.PrzyznawaÅ‚a to bez faÅ‚szy­wej skromnoÅ›ci.ZdawaÅ‚a sobie sprawÄ™ z wÅ‚asnej uro­dy, domyÅ›laÅ‚a siÄ™, że chÅ‚opcy rozmawiali o niej tak, jakinne dziewczÄ™ta o jej bracie.Czasami zÅ‚oÅ›ciÅ‚a siÄ™ z te­go powodu, ale jednoczeÅ›nie czuÅ‚a dreszcz ekscytacji.Ciemne oczy chÅ‚opaka spoczęły na siostrze.- KtoÅ› na ciebie czeka - powiedziaÅ‚ cicho, by niktinny go nie usÅ‚yszaÅ‚.- Tam pod drzewami.Ma na so­bie czerwonÄ… pelerynÄ™.CzuÅ‚a, że policzki jej paÅ‚ajÄ…, ale na szczęście byÅ‚ociemno, a ognisko rzucaÅ‚o rdzawy blask.Mężczyzni w czerwonych pÅ‚aszczach skÅ‚adali ofia­ry Jumali, gromadzili skarby dla bogini.Niewielu mÅ‚odzieÅ„ców dostÄ™powaÅ‚o tego zaszczytu.UrodziÅ‚ siÄ™, by sÅ‚użyć Jumali.Jego ojciec należaÅ‚ do najwyższego krÄ™gu wtajemni­czonych, matka byÅ‚a najmÅ‚odszÄ… córkÄ… szamana.O,tak, urodziÅ‚ siÄ™, by sÅ‚użyć Jumali.Nie tylko po to, bynosić czerwonÄ… pelerynÄ™ z dumnie podniesionÄ… gÅ‚owÄ….- PozwolÄ™ ci spotkać siÄ™ z nim w cztery oczy - po­wiedziaÅ‚ brat i pociÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… za czarny kosmyk.- NiktciÄ™ nie zobaczy, siostrzyczko.Zniknęła bezgÅ‚oÅ›nie w mroku.Serce bilo jak osza­laÅ‚e.Bala siÄ™, że go nie dostrzeże.Równie mocno oba­wiaÅ‚a siÄ™ spotkania i tego, że zażąda za wiele.ChrzÄ…knÄ…Å‚, kiedy przeszÅ‚a, nie zauważywszy go.RozÅ‚ożyste drzewa gÄ™sto porastaÅ‚y las.StaÅ‚ skrytypod gaÅ‚Ä™ziami siÄ™gajÄ…cymi niemal do ziemi.- Pozwolono ci przyjść? PoczuÅ‚a jego zapach.Obcy, a jednoczeÅ›nie dobrzeznajomy.- PrzyszÅ‚am - odrzekÅ‚a Å›miaÅ‚o, choć w sercu czaiÅ‚ siÄ™lÄ™k.MiaÅ‚a zbyt maÅ‚o lat, by ważyć siÄ™ na cokolwiek, alenic już nie byÅ‚o takie jak przedtem.%7Å‚yli niepewni, coprzyniesie kolejny dzieÅ„.Pożądliwie szukali przeżyć.- CzuwaÅ‚em przy Jumali - oznajmiÅ‚.CzuÅ‚a jego cie­pÅ‚y oddech na policzku.- PrzychodzÄ™ od jednej bo­gini do drugiej.PrzeszyÅ‚ jÄ… dreszcz.Nie chciaÅ‚a, by porównywaÅ‚ jÄ…z JumalÄ….To bluznierstwo!- Urodzisz mi dziecko - dodaÅ‚ i objÄ…Å‚ jÄ… w talii.Obóz leżaÅ‚ niedaleko.Dziewczyna sÅ‚yszaÅ‚a stÅ‚u­mione gÅ‚osy, czasami czyjÅ› Å›miech.Rzadko.Nie mie­li z czego siÄ™ Å›miać.Lud opuÅ›ciÅ‚ swoje siedziby nad rzekÄ… DwinÄ…, gdzieżyÅ‚ w pokoju przez wiele pokoleÅ„.Ich dzieje tonęływ mrokach przeszÅ‚oÅ›ci, o przodkach krążyÅ‚y legendy,których nikt nie podejmowaÅ‚ siÄ™ osadzić w czasie.WieÅ›ci o Jumali dotarÅ‚y do cara.Iwan Trzeci za­mierzaÅ‚ wprowadzić w swoim potężnym paÅ„stwiejednÄ… wiarÄ™.RozesÅ‚aÅ‚ mnichów na wszystkie stronyi poleciÅ‚ chrzcić poddanych.Na północnym zachodzie mieszkaÅ‚o plemiÄ™, któreoddawaÅ‚o cześć zÅ‚otej niewieÅ›cie, innym bożkom,ogniowi i wodzie, drzewom i kamieniom.Relacje mnichów i odraza kazaÅ‚y Iwanowi Trzecie­mu wysÅ‚ać kolejnych duchownych do tego zapadÅ‚e­go zakÄ…tka królestwa.GotowaÅ‚ także wojsko, by że­lazem wymóc posÅ‚uszeÅ„stwo.Jeden z mnichów nie potrafiÅ‚ utrzymać jÄ™zyka zazÄ™bami. Lud dowiedziaÅ‚ siÄ™ o żoÅ‚nierzach i w poÅ›piechuopuÅ›ciÅ‚ swoje siedziby.Zostawili wszystko i ruszyli na wschód wzdÅ‚uż wy­brzeża.Szli niewielkimi grupami, przemykali siÄ™ nie­postrzeżenie przez rozlegÅ‚e, sÅ‚abo zaludnione ziemie.Uszli spojrzeniom nielicznych mieszkaÅ„ców.WÄ™­drowali nocami, kierujÄ…c siÄ™ wskazaniami gwiazd.OminÄ™li wojskowe straże.Uciekali, by ocalić najwyższe bóstwo.By uratowaćsiebie i jedynie prawdziwÄ… wiarÄ™.Nie chcieli przyjąć religii, której nie potrzebowali.Mieli JumalÄ™.Po co im bóg, którego nie widać? Któ­ry może w ogóle nie istnieje? Jumala byÅ‚a wÅ›ród nich.Jumala byÅ‚a jednÄ… z nich.Mieli obowiÄ…zek ratować jÄ… i siebie.Nie mogli zaprzeć siÄ™ wiary.Przed wyruszeniem w drogÄ™ wstawili posążek dokadzi z wodÄ….Wojownicy zaprzysiÄ™gli wierność ksiÄ™­ciu i Jumali, po czym napili siÄ™ Å›wiÄ™tej wody.Ona nigdy nie znajdzie siÄ™ tak blisko bogini, bojest kobietÄ….On zaÅ› pil wodÄ™.Teraz powiedziaÅ‚, że urodzi mu dziecko.PocaÅ‚owaÅ‚ jÄ… w cieniu drzewa.PocaÅ‚owaÅ‚ tak na­miÄ™tnie, że niemal zapomniaÅ‚a jego sÅ‚owa, zapomnia­Å‚a o bliskoÅ›ci obozu, o grupkach pobratymców roz­sianych po caÅ‚ym lesie.Nigdy nie trzymali siÄ™ razem,w ten sposób ograniczali zagrożenie do minimum.Jego rÄ™ce dotykaÅ‚y jej drobnych piersi.Nawet nie wie­dziaÅ‚a, kiedy wsunęły siÄ™ pod materiaÅ‚.PorzÄ…dna dziew­czyna krzyknęłaby.Przynajmniej odtrÄ…ciÅ‚a natrÄ™ta.Ona oparÅ‚a siÄ™ o drzewo i pozwoliÅ‚a, by rozpiÄ…Å‚ jejkaftan i caÅ‚owaÅ‚ nagÄ… skórÄ™. SÅ‚odycz przenikaÅ‚a jej ciaÅ‚o, pÅ‚ynęła w żyÅ‚ach jaksoki w drzewach na wiosnÄ™.To byÅ‚a niebezpieczna gra [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl