[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Kawy!Otrzymuje ciemny, parujący płyn.Pije wielkimi łykami,parząc wargi.Odprężenie  ulga. Przepraszam, panie profesorze, że niepokoję  mówilekarz dyżurny. Mam obowiązek zawiadomić milicję& O czym?  nie rozumie Larst. O& wypadku żony, takie są przepisy& Jeżeli pan profesorsobie nic życzy, to& może pan profesor sam chce zawiadomić? plącze się lekarz. Zawiadomię  skinienie głowy.Larst jedzie do domu  chce uspokoić syna.Mały bardzo toprzeżył.Gdy wchodzi do mieszkania, słyszy głosy: Już nigdy cię nie ukarzę, Horacy  szlocha Anna  nawetjak zeżresz noiaron.Ale gdybym cię nie zamknęła  reflektujesię po chwili  to ty byś nie uratował pani  milknie, zajęta tymdylematem,  Horacy!  Bohdan obejmuje psa. Piesku, mądry piesku przepełniony czułością dla zwierzęcia przytula się do jegolśniącej sierści.Horacy wilgotnym językiem dokładnie liżerozpaloną twarz chłopca. Mama będzie żyła  mówi Larst.Potem dzwoni donajbliższego komisariatu.Dyżurny przyjmuje wiadomość i informuje, że niebawemnależy spodziewać się wizyty kogoś od nich. Formalność, panie profesorze  mówi z szacunkiem.ZnaLarsta  operował mu ciężko chorą żonę.Pózniej dyżurnynadaje wiadomość do zespołu dyspozycyjnego komendymiejskiej. & w dniu& w domu profesora Jerzego Larsta&   stukadalekopis dyżurnego miasta, przekazując miedzy innymi i tęwiadomość do Komendy Głównej.O ósmej pracownicy operacyjni Komendy Głównej mają nabiurkach biuletyn o ważniejszych wydarzeniach, jakie zaszły naterenie kraju podczas ubiegłej nocy.Major Korosz przebiega oczyma lakoniczne wiadomości Wostatniej rubryce, z tytułem Nadesłano w ostatniej chwili,czyta:&  Róża Larst  śmiertelne zatrucie gazem&  Podrywasię do telefonu. Natychmiast zabezpieczyć kuchnię  żąda od dyżurnegokomisariatu. Co, jeszcze tam nikt nie był? Zwyczajny nieszczęśliwy wypadek, majorze  mówi zflegmą dyżurny. Zrobi się. Proszę zabezpieczyć natychmiast miejsce wypadku powtarza major  i nie dokonywać innych czynności. Dzielnicowy załatwi  dyżurny niezbyt przejął się po-leceniem.Ci z centrali& Komisariat ma inne, ważniejszesprawy.Cała milicja miasta ma ważniejsze sprawy. Nie dzielnicowy  mówi inspektor. To dotyczy sprawykryptonim Ypsylon. Tak jest, obywatelu majorze  glos dyżurnego zmienia się.Kryptonim Ypsylon to ta najważniejsza obecnie sprawa,absorbująca milicję miasta i niektóre wydzielone grupy wkraju. Inspektor niezwłocznie jedzie do Larstów.Profesor jestniezadowolony z tej inwazji milicji.Dwóch poruczników jużokupuje kuchnię.Głusi są na wszelkie perswazje Anny. Nie życzę sobie rozgłosu, panie majorze  mówi z na-ciskiem Larst Może mi pan wierzyć, że ja go sobie również nie życzę zapewnia inspektor.Porucznicy zdają relację z oględzin.Jest już i pedantycznienakreślony plan z zaznaczonym miejscem, gdzie leżała Róża, iszczegółowy opis wnętrza, sprzętów, naczyń.Przesłuchaniadomowników. Czajnik  informuje zniżonym głosem porucznik i od-prowadza majora w głąb kuchniDrugi funkcjonariusz pertraktuje z rozzłoszczoną biernymoporem poruczników Anną.Inspektor ogląda naczynie.Czajnikjest pusty, wyschnięty. Zlady jak gdyby przypalenia  wskazuje porucznik.Czyżby w tym czajniku nie było wody podczas wypadku?Major prosi do kuchni Annę. A długo to jeszcze tego bobrowania& Muszę przecieżśniadanie zrobić, dom głodny  napada Anna na majora. Anno, proszę się uspokoić  stanowczy ton Larsta zkorytarza  i nie przeszkadzać panom.Kobieta przycicha  fuka tylko pod nosem jak rozzłoszczonykot. Czy pani używała imbryka po wypadku pani Larst?  pytainspektor. Czajnik!  wydziwia gosposia. Do niczego nie miałamgłowy, a pan z tym czajnikiem. Może wylała pani z niego wodę? Nie.Przecie mówię, że do kuchni nie zaglądałam, jak panprofesor żonę do kliniki powiózł.Z Bohdanem siedzieliśmy wpokoju.Martwiliśmy się, czy pani wyżyje. Proszę zabrać to naczynie  poleca inspektor porucz-nikowi. A co też pan  energicznie protestuje gosposia  zupełniedobry czajnik będzie mi tu pan brał?  Dziękuję pani, proszę już iść z kuchni  major stanowczowyprasza Annę.Kobieta znowu przycicha  trochę boi się profesora, a trochęmilicji. Czajnik zabierają, zupełnie nowy  skarży do Larsta. Anno, proszę wreszcie usiąść spokojnie i przestać mówić denerwuje się profesor.Wreszcie inspektor oddaje kuchnię we władanie Anny.Porucznicy wychodzą, a major zostaje, aby porozmawiać zprofesorem.Larst dokładnie opowiada wydarzenia wieczoru inocy, gdy obudziło go wycie Horacego.Nie wspomina tylko,skąd tak pózno wrócił do domu  to zresztą nie należy dorzeczy.Po powrocie do Komendy major ma zlecenia dla porucznikaCieślika  kierownika Służby X.Cieślik wysłuchuje zawiłych żądań inspektora ze względnymspokojem, jednak na zakończenie nie może sobie odmówićpodkreślenia, że wymagania inspektora uważa za wygórowane. I to wszystko zapewne potrzebne jest majorowi zaraz? Nie.Na wieczór  Inspektor nie przejmuje się jadowitymtonem wywiadowcy.Wieczorem Cieślik wsuwa się do gabinetu majora.Po jegosposobie bycia major orientuje się, że wywiadowcy powiodłosię. Melduje się jedyny i niepowtarzalny Cieślik  dworski dygprzed inspektorem  uosobienie dyskrecji, taktu, inteligencji;reprezentant samodzielnego sposobu myślenia, co ostatnio jestrzadkością  sprawdza efekt swojej tyrady na twarzyinspektora, a pózniej naciska przycisk dzwonka.W drzwiach pojawia się sekretarka. Kawy i koniaczku dla wielkiego Cieślika!  zarządza zminą granda. Kawa będzie, koniaczku nie będzie  uśmiecha się se-kretarka, która bardzo lubi Cieślika. Ale  mówi scenicznymszeptem  major ma w biurku  piersiówkę , tylko zdaje się, że zczystą.Nie wiem, czy odpowiada tak szlachetnemu przełykowi? Odpowiada  łaskawie zgadza się Cieślik. Idzcie po tę kawę, moja dobra kobieto. Jarzębiak  prostuje major i wydobywa płaską butelkę.Cieślik, chcę wreszcie usłyszeć coś poza błazeństwami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl