[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wciąż pochłaniały go własne myśli. Ilu ich jest?  zapytał wreszcie. Szaitan będzie ich wodzem, a Szaitisobok niego.Ale kto jeszcze? Niedobitki z bitwy o Ogród  odpowiedziała Karen. Pamiętam  przytaknął Harry. Mówiliśmy o nich wcześniej: Fess Fe-renc, Volse Pinescu, Arkis z Trędowatych i ich niewolnicy.Nie więcej niż garst-ka.Lub, jeżeli inni z Lordów przeżyli próbę wygnania, spora garść.Ale ja wciążjestem nekroskopem.I jeszcze raz pytam: Czy oni potrafią przenosić się przezkontinuum M�biusa? Czy potrafią wywołać umarłych z grobów? Być może Szaitan posiadał tę sztukę  odrzekła. Był wszak pierw-szym z wampirów.Od tamtej pory miał dosyć czasu na naukę.Możliwe, że umiewydusić z umarłych ich sekrety. Czy chcą mu odpowiadać?  warknął Harry; jego oczy błyszczały w świe-tle ognia niczym rubiny. Nie, nie miałem na myśli nekromancji, lecz nekrosko-pię! Nekromanta może  przebadać zwłoki, lub nawet prastarą mumię, ale ja roz-mawiam z duchami umarłych.I oni mnie kochają, naprawdę, powstają dla mniez prochów.Keogh wstał rozgorączkowany. Jesteś Wampirem, Harry Keoghu!  my-ślał. Wzywać umarłych? O tak, kiedyś to potrafiłeś. Muszę spróbować  zawołał.* * *Zszedł z gór do Gwiezdnej Krainy, gdzie niegdyś wezwał armię zmu-mifikowanych troglodytów, która stoczyła bój z niewolnikami wampirów.I poswojemu zwrócił się do ich duchów, lecz odpowiedział mu tylko północny wiatr.Czuł, że są tutaj i go słyszą, lecz milczą.Wybrali milczenie.Poszedł do Ogrodu.Odnalazł mogiły  zbyt wiele mogił  obecnie zanie-dbane.Wędrowcy, którzy zginęli w bitwie, troglodyci, złożeni na wieczny spo-czynek w niszach pod skałami.Ci również go słyszeli i dobrze pamiętali.Leczczuli w nim coś innego, czego nie akceptowali.Wiedzieli, że ten człowiek  mo-że potwór, znał słowa, mogące nadać im straszliwy pozór życia, nawet wbrew ichwoli.346  I mógłbym to uczynić!  zagroził, wyczuwając ich sprzeciw i przerażenie.Lecz coś w jego duszy zaszeptało:  Tak jak Janosz Ferenczy? Na ile cenisz terazswoje człowieczeństwo, Harry?Powrócił więc do wieży Karen. Kiedyś. odezwał się smutno  mogłem zwołać armię umarłych.Te-raz jest nas tylko dwoje. Troje  zawarczał w ich umysłach Rezydent wyraznie, jakby stał tużobok. Niegdyś dla mnie walczyłeś, oboje walczyliście o moją sprawę.Terazmoja kolej.To chyba przeważyło szalę, określało ich położenie, wyznaczało kurs.Zresz-tą.nie mieli żadnego wyboru.Karen przyniosła swą rękawicę bojową i zanurzyła ją w oczyszczającym roz-tworze kwasu, po czym zabrała się do oliwienia zawiasów. Ja  rzekła  sama wyrwałam żywe serce Leska Przerośniętego! Tak,a w tamtych dniach czułam znacznie większy strach.Teraz już wiem.Boję sięnie o siebie, tylko o stratę tego, co mamy.Chociaż: gdy się temu przyjrzeć, cóżwłaściwie posiadamy?Harry zerwał się, zaczął krążyć tam i z powrotem, potrząsając pięściami; całyaż kipiał.Ale po chwili uspokoił się zupełnie.To jego wampir wciąż dążył doprzejęcia władzy.Harry pokiwał ze zrozumieniem głową. No tak  mruknął  może już dostatecznie długo tłumiłem twoje pra-gnienia.Czas chyba, abym cię wypuścił. Co?  Karen spojrzała z niepokojem. Nic. Nic?  Uniosła brwi. Pytałem tylko.gdzie to będzie? W Ogrodzie  podsunął z daleka Rezydent.Usłyszeli go. Tak, Ogród ma swoje zalety.A poza tym dobrze go znamy. przyznałaKaren.Wreszcie, wściekle potrząsnąwszy głową, nekroskop uległ swemu wampiro-wi.Przynajmniej częściowo. Dobrze  warknął  Ogród.Niechaj tak będzie!* * *W Gwiezdnej Krainie.Nadeszła godzina, kiedy po palącym słońcu pozostał jedynie brudnoszary po-blask, zaś bezimienne gwiazdy stały się bryłkami nieziemskiego lodu, zamarzają-cego na dziwacznych orbitach.Najgłębsza, najciemniejsza godzina zachodu, kie-347 dy ostatni spośród wampirów  Szaitis, Szaitan, Harry Keogh i Karen  goto-wali się do stoczenia bitwy na pustkowiu zwanym niegdyś Ogrodem.Ich czworooraz Rezydent, jednakże ten nie był już wampirem jako takim, a jeśli nawet, tojego własny wampir nie całkiem zdawał sobie z tego sprawę.Karen od pewnego czasu czuła, że najezdzcy znajdują się niedaleko i zbliżająsię do Gwiezdnej Krainy.Właściwie czuła to od momentu, kiedy jej stworzenia,czatujące na brzegu oceanu, wezwały ją po raz ostatni, by przekazać tę wiado-mość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl