X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wrócili szybkim krokiem, bez słowa.Kiedy dotarli do SantaB�rbara, Mar�a Jos� zaledwie mruknęła  do zobaczenia i znikła.Obydwaj postanowili zostać w swych pokojach przez całe popołudniei spotkać się dopiero w porze kolacji.W tej decyzji kryła się sporadoza przezorności: Infante obawiał się wyrzutów, że zaakceptował ówplan, a Francuz nie ufał własnym reakcjom, wściekły i zmieszany zpowodu podjętego zobowiązania.297 Podczas kolacji, siedząc naprzeciw siebie w barze, zdali sobiesprawę, że czas, jaki upłynął od południa, rozmył tylko sytuację za-miast ją rozwiązać.Infante nadal był pełen trwogi; Nourissier nieodzyskał dobrego humoru.Pomimo to obaj mogli stawić czoło naj-bliższej przyszłości, nie dążąc do żadnej konfrontacji. Co robiłeś po południu?  spytał Katalończyk, próbując na-wiązać neutralny dialog. Robiłem notatki i skomentowałem ów przypadek przemocy, októrym opowiedziała nam ta kobieta. Wygląda na to, że na osobowości Pasterki pojawiły się pewneświatłocienie. Gdyby tak nie było, nie pakowalibyśmy się w to wszystko. Rzekłbym, że nie jesteś w wyśmienitym humorze. Rzekłbyś słusznie.Strasznie mnie wścieka, że muszę wziąćudział w tej maskaradzie.Jestem lekarzem, nie błaznem. To nie był mój wybór, że tak się sprawy potoczyły. Nie słyszałem też, żebyś się przeciwstawił żądaniom tej ko-biety, nawet nie próbowałeś z nią negocjować innych rozwiązań! Wiesz, jaka jest prawdziwa przyczyna twojej złości, Lucien?Gdybym to ja został wybrany do zaniesienia listu, uważałbyś, że tojest w porządku, ale naturalnie, żeby jego eminencja pan doktor zrobiłcoś tak absurdalnego, o nie, to nazbyt uwłacza jego próżności. Naprawdę tak myślisz?  Nourissier spojrzał na niego płoną-cym wzrokiem, z dolną szczęką wysuniętą do przodu na znak wy-zwania.Infante cofnął się o krok. Nie; myślę tylko, że jesteś cholernym Francuzem, tak aro-ganckim jak wy wszyscy.Nourissier uśmiechnął się i wymamrotał kilka zdań w swym ję-zyku, których Infante nie mógł usłyszeć.298  Co powiedziałeś? %7łe jesteś cholernym Hiszpanem, tak pysznym i nieufnym jakwy wszyscy.Uśmiechnął się także Infante.Oddalili niebezpieczeństwo burzy.Dziennikarz, jak zawsze prowokujący, poszedł w swym żarcie o krokdalej: Ten plan ma jeden feler: chodzi tu o zazdrosnego małżonka.Wiesz już, że po wojnie był w somat�n, co jasno wskazuje nakrwiożercze indywiduum. Myślisz, że będę musiał uciekać po dachach, tak jak kochan-kowie z operetki? Nic mi nie wiadomo, jakoby Zygmunt Freud musiałrobić coś podobnego. Freud nie posiadał twojego przygodowego ducha. Co do tego masz rację.Po kolacji wyszli z baru z zamiarem odbycia spaceru.Jednak nocbyła zimna, powietrze przesycone wilgocią, a obraz ulicy oświetlonejsznurem ledwo tlących się żarówek sprawił, że zrezygnowali z tegoplanu.Wrócili do środka; mogli tam gawędzić, popijając gorącą kawęi koniak. Byliśmy wolni, to prawda.Nie musieliśmy się nikomu opowiadać inikt nam nie rozkazywał, co mamy robić, ale ja nie miałem bladegopojęcia, dokąd pójść ani co będzie dla nas najlepsze.Co robić, kiedynikt ci nie rozkazuje i nie masz pracy? Ale nie było się czym przej-mować, bo Francisco miał łeb nie od parady i zaraz zobaczyłem, żepóki z nim jestem, niczego nam nie zabraknie.Najpierw poszliśmy nawzgórza Ejulve i wyjęliśmy zapasy żywności ze skrytek, które tammiało nasze ugrupowanie.Przenieśliśmy je gdzie indziej, na wypadekgdyby wrócili po jedzenie.Teraz już należało do nas.Z początku byłomi jakoś dziwnie, nie będę przeczył, żeśmy to wszystko zrobili nawłasną rękę i dla własnej korzyści.Tyle nam opowiadali i powtarzali,że cały ruch maquis był dla wieśniaków, komunizmu i powrotu wol-ności do Hiszpanii, że takie działanie na własną rękę wydawało mi sięjakby nie w porządku.Ale oczywiście potem pomyślałem, że życiebędzie się teraz toczyło jak dawniej, zanim wstąpiłem do partyzantki,więc powinienem zapomnieć o tym ostatnim czasie i z powrotemzacząć myśleć tak, jak wtedy gdy byłem kobietą.Ale to nie takie łatwe,nie wiem, czy się jasno wyrażam, ja już nie byłem kobietą, tylko byłemmężczyzną, a poza tym jako bandytę ścigała mnie Gwardia Obywa-telska.Więc nie mogłem wieść spokojnego życia z owieczkami anischodzić do wiosek, żeby potańczyć na zabawach, ani wykonywaćdrobnych prac to tu, to tam, żeby mieć trochę odłożonych pieniążków.300 Nic z tych rzeczy. Przeszłość minęła  powiedział mi pewnego dniaFrancisco. Wpakuj to sobie raz wreszcie do głowy.Nigdy już niebędziemy żyli tak jak dawniej.Nie wiem, czy jest dla nas jakaś przy-szłość, przypuszczam, że nie.Mamy tylko terazniejszość, a to ozna-cza, że trzeba walczyć, żeby zostać przy życiu, mieć co jeść, niemarznąć, a przede wszystkim, przede wszystkim żeby nas nie nakryli,bo jak nas nakryją, to ani przeszłości, ani przyszłości i w ogóle dupa.Tak, Francisco zawsze mówił bardzo mądrze, miał wielki dar słowa,jak to mówią, ale, tak jak już panom powiedziałem, to nie było takieproste, bo jego sytuacja była gorsza od mojej.Ja uważałem, żeprzeszłość to przeszłość, pozostawiłem za sobą tylko owce, ale jemuz tej przeszłości pozostała rodzina i było coraz bardziej oczywiste, żejej nigdy nie zobaczy.Ani żony, ani córki, ani matki, nikogo, tak jakbyoni umarli albo raczej jakby to on umarł.Z początku, kiedyśmy zostali sami, Francisco jeszcze robił różnerzeczy, wspominając maquis.Na przykład przypomniał sobie, że muzlecili dawno temu misję ściągnięcia grzywny od masoveros z mas�iLa Moreta w Villaroya de los Pinares, i że kiedy tam przyszedł, ciludzie byli w stanie mu zapłacić tylko osiemnaście tysięcy peset.Wówczas zapowiedział, że wróci kiedy indziej po resztę, do czter-dziestu tysięcy, bo tyle to było w sumie.Pomyślał, że nadszedł czas,no i poszliśmy tam.Teraz nadeszło  kiedy indziej , choć minęły lata.Nie wiedziałem, w jaki sposób Francisco będzie pobierał te pieniądzei czy zrobi to inaczej, niż zwykliśmy to robić.Ale nie, było jak zawsze.Pojawiliśmy się w domu o zmierzchu i on powiedział, że w imieniupartyzantki przychodzi odebrać to, co się nam należy, i nawet opo-wiedział o rewolucji i tych wszystkich rzeczach.Nie wyszło to najlepiej,bo tamten mężczyzna przysięgał, że akurat są kompletnie spłukani zpieniędzy i że przechodzą właśnie przez taki czas, kiedy nie mająnawet dość jedzenia, żeby utrzymać całą rodzinę.Rzuciliśmy okiemna dom i pomyśleliśmy, że nas nie oszukują, bo wszystko było bar-dziej wyskubane niż łąka, po której przeszło stado owiec.Wtedy301 Francisco powiedział, że to rozumie, że przecież trzeba być człowie-kiem i że daruje im ten dług, ale w zamian zabieramy ryż, boczek, kilkabochenków chleba i dużo wina [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl
  • Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.