X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Marszcząc czoło, Max rzucił okiem na księgę meldun�kową, do której goście się wpisywali.Jego przybrany oj�ciec bał się komputerów; nie chciał powierzać niczegopamięci żadnej inteligentnej maszyny.Po przejęciu pen�sjonatu Max kontynuował zwyczaje ojca.Uważał, żekomputer jest mu niepotrzebny, chociaż w firmie budow�lanej nie wyobrażał sobie bez niego pracy.Wprawdzie jest poza sezonem, ale księga meldunkowamogłaby być trochę pełniejsza.Cholera, zaczynam myślećjak Kristina! Wzdrygnął się, gdy to sobie uzmysłowił.June popatrzyła na niego z rozbawieniem.Jak na pier�wszy dzień lutego było wyjątkowo ciepło.- Co? Chłodno?Odsunął księgę w jej stronę.- Nie.Po prostu zdrętwiałem.Kristina jeszcze śpi?- Pewnie tak.Nie widziałam, żeby schodziła.- Spoj�rzała na zegarek.- Może trzeba zanieść jej parę kanapek?Zbliża się pora lunchu.Przypomniał sobie, że on też nic nie jadł.Kiedy ranozszedł na dół, na sam widok Kristiny stracił apetyt, aleteraz burczało mu w brzuchu.Tak, wstąpi do kuchni i cośprzekąsi, a przy okazji.- Ja się tym zajmę.- Przynajmniej będzie miał po�wód, żeby zajrzeć do Kris.- Tak właśnie myślałam.- June uśmiechnęła się podnosem i wróciła do przerwanej lektury. - Nie zwracaj na mnie uwagi - powiedział do Sama,biorąc ze stołu drewnianą tacę.Kiedy gość prosił o śniadanie do pokoju, używali ele�ganckich dębowych tac, które z lewej strony miały wgłę�bienie na gazetę, a z prawej na wazonik.Jimmy specjal�nie w tym celu hodował w ogrodzie małe różyczki.Max włożył kilka winogron do ust, po czym wyjąłz szafki talerz.Sam nie lubił, gdy ktoś kręcił mu się po kuchni.- Jak jesteś głodny, Max, mogę ci przygotować.- To nie dla mnie, Sam.Pomyślałem sobie, że możeKris zgłodniała.Sam odwrócił się i zajął obieraniem kartofli.- Trutka na szczury jest na najniższej półce w spi�żarni.Max uśmiechnął się.- Zapamiętam.Przerzucił do miseczki trochę sałatki; oprócz niej po�stawił na tacy srebrny dzbanek z kawą, filiżankę orazdzbanuszek ze śmietanką.Do kieszeni wsunął kilka to�rebek cukru.- Dobry pomysł - mruknął Sam.Biada temu, kto munadepnął na odcisk.- Muszę sprawdzić, czy trutki nieuda mi się zapakować do takich różowych torebek.- Sprawdz, Sam, sprawdz.Ostrożnie niosąc tacę, Max opuścił kuchnię i schoda�mi dla służby wszedł na piętro.Postawiwszy tacę na an�tycznym stoliku w holu, zastukał cicho do drzwi.Odpo�wiedziała mu cisza.Nacisnął klamkę i drzwi ustąpiły.Wziął ze stolika tacę i zajrzał do środka.; Kristina obróciła się w jego stronę.Od dłuższego cza�su leżała z otwartymi oczami, szukając w pamięci czegośznajomego, jakiegoś punktu oparcia.- Nie śpię - oznajmiła.Max postawił tacę na łóżku.- Nie odpowiedziałaś, kiedy pukałem.- Nie słyszałam.Byłam zajęta szperaniem w pamięci.Usiadła, podciągając kolana pod brodę.Tym ra�zem nie pociemniało jej przed oczami.No proszę,jaki sukces!Popatrzyła na tacę.Sałatka.Dzbanek z kawą.Czy lu�biła sałatki? A kawę?- Nie wyobrażasz sobie, jaki to koszmar, kiedy masię w głowie pustkę.- Podniosła wzrok.- Niczego siętam nie mogę doszukać, Max.%7ładnych obrazów, żadnychemocji, żadnych myśli.Czuję się jak białe, nie zamalo�wane płótno.- Czekające na pierwsze pociągnięcia pędzla? - Za�dumał się: będzie tym malarzem, które je zamaluje.Uśmiechnęła się.Gdyby nie wiedział, że kobietą nałóżku jest Kristina Fortune, pomyślałby, że ma przed sobąosobę wrażliwą i nieśmiałą, lecz Kristina, którą wczorajwidział, na pewno taka nie była.Sięgnęła po widelec.- Czy ja lubię sałatkę?Przysunął do łóżka krzesło i usiadł na nim okrakiem.- Spróbuj i się przekonaj.Tak też zrobiła.Po chwili skinęła głową, zadowolonaz dokonanego odkrycia.- Miło, że przyniosłeś mi do łóżka jedzenie. Wzruszył ramionami.Peszyły go słowa wdzięczności,zwłaszcza z jej ust.- Nie możemy cię zagłodzić.- Popatrzył na widokza oknem.- Rozmawiałem z lekarzem.Obiecał, że zaj�rzy do ciebie pózniej.Zaczęła szybko jeść.Nie wiedziała, że jest aż tak głodna.- To tu pracuje również lekarz? - zdziwiła się.- Nie.Doktor Daniel Valente jest moim przyjacielemz czasów dzieciństwa.Razem dorastaliśmy.Chłonęła informacje jak gąbka wodę.Chciała czymprędzej zapełnić dziurę w pamięci.- Tu dorastałeś?- Tak.- Co prawda, pojawił się w  Rosie" dopierojako trzynastoletni chłopiec, ale zawsze uważał, że właś�nie w tym momencie zaczęło się jego życie.Wydawało jej się, że słyszy w głosie Maxa jakąś dziw�ną nutę.Tęsknoty? Szczęścia? Nie wiedziała.- Dla małego chłopca to musiało być cudowne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl