X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czasami robił za dużo, czasami nie dość, lecz nigdy nie czuł sięswobodnie, zwykłe spojrzenie, jakie napotykał, sprawiało, że czuł wstydz powodu swojego dobrego urodzenia.Mieszkał w pięknym mieszkaniui jemu oraz jego rodzicom niczego nie brakowało.Był niczym gąbkawchłaniająca emocje, nawet podczas krótkiego spotkania z drugą osobąprzyjmował na siebie jej smutki i radości.Choć pozwoliło mu to dość191 szybko poznać całą paletę uczuć, to jednak owa zdolność nie chroniła goprzed chłostą, jaką zadawała mu cała nędza świata, co zwiększało tylkojego złe samopoczucie związane z własną egzystencją.Z wiekiem zdał sobie sprawę, iż tylko dwa wyjścia pozwoliłyby muczuć się mniej winnym: albo stłumienie emocji, nabranie dystansu, alboposłużenie się nimi jako motorem życia codziennego.Wybrał to drugie.Zdolność do emocjonalnego utożsamiania się z innymi, która otwo-rzyła przed nim drogę do pisarstwa, pozwalała mu wcielać się w każde-go: w nauczycielkę, węglarza, na zmianę w arystokratę rojalistę i inte-lektualistę o anarchistycznych poglądach; zapuszczał się daleko i nicze-go sobie nie odmawiał.Zamiast zaszyć się gdzieś i uciszyć nieopanowa-ną empatię, wykorzystywał ją w pełni, mnożył doświadczenia i wypeł-niał umysł kontrastami.Po wielu wszakże latach pisania uświadomiłsobie jedno: pisanie było tylko kolejnym sposobem ukrycia się.Za za-słoną słów czuł się spokojny, mniej bezbronny; dzięki nim potrafiłusprawiedliwić swoją wrażliwość, odcinając się od niej równocześnie,by mniej cierpieć.Ostatecznie współodczuwanie stało się dla niegoswego rodzaju narzędziem pracy, instrumentem, który przestał stopnio-wo wywierać na niego wpływ i którym posługiwał się wyłącznie po to,by karmić własne pisarstwo.Doszedł do tego niepostrzeżenie.Była to pewna całość, niekończącasię seria powtórzeń jego codzienności pisarza: siadanie za biurkiem,branie do ręki pióra, chłodne analizowanie tego, co zamieszkiwało jegoumysł, by uczynić z tego jak najlepszą opowieść, ale także codziennościmężczyzny: życie rodzinne, żona, do której się przyzwyczaił, odruchywyrobione z czasem, by odciąć się od uciążliwych rozdzwięków, córka,której miłość dawała tyle, ile zabierała.192 Ucieczka przed własnym życiem stała się sposobem na to, by po-nownie pozwolić sobie na odczuwanie emocji.Dać im wolność, gdyżsam również był wolny.Wolny od wszystkiego, od wszelkich decyzji iczynów.Uczucie rozpaczy Perottiego nie sprawiło mu w gruncie rzeczy przy-krości, uspokoiło go raczej co do siebie.Zapewne nie zdoła ocalić świata, może jednak zawsze próbować gozrozumieć.- Niewiele mi pan o sobie opowiadał, Martial - rzekł nagle.-Chciałbym pana lepiej poznać.- Mnie? No cóż.mnie poznać? Dlaczego?- Ot tak, dla przyjemności, żeby wiedzieć, jaki pan jest.Na obliczu niskiego inspektora pojawiła się ulga.- Ach, uspokoił mnie pan! Przez chwilę sądziłem, że mnie pan po-dejrzewa.- Profesja wpędza pana w paranoję, Martial! Moja zaś rozbudzaciekawość, chodzmy dalej, a opowie mi pan o sobie.Martial poczuł się niepewnie, słysząc te słowa, a jeszcze bardziej namyśl, że ma o sobie opowiadać.Najmłodszy z sześciorga rodzeństwa,pochodził z rodziny zamieszkującej budynki w Levallois-Perret położo-ne na obrzeżach rozległych nieużytków zaludnionych przez nędzarzykoczujących w chatach z desek.Odczuwał bezgraniczny szacunek dlaswojej matki oddanej dzieciom i mężowi - którego Guy zaczął podej-rzewać o gwałtowność, sądząc po pełnych zakłopotania przerwach wopowieści Martiala.Jego ojciec, zatrudniony w przedsiębiorstwie gazo-wym, zmarł, gdy Martial miał dwanaście lat, i wydarzenie to najwyraz-niej nieszczególnie się na synu odbiło.Część z jego braci i sióstr opuści-ła już dom, Martial wziął więc sprawy w swoje ręce i zajął się bliskimi.Pasjonat mechaniki, pracował z początku w warsztatach Kolei Zachod-nich, na obrzeżach siedemnastego okręgu, zanim matka nie zmusiła go193 do powrotu do szkolnej ławki.Jej zawdzięczał, że wstąpił do policji ipokonywał kolejne szczeble w hierarchii, by ostatecznie zostać miano-wanym inspektorem w wieku zaledwie trzydziestu lat.Słysząc w głosie Martiala dumę, Guy zastanawiał się, czy właśnieprzez gwałtowność ojca nie obrał tej właśnie ścieżki kariery, nie zapra-gnął zapewniać ludziom pewnej równowagi poprzez chronienie ich tak,jak niegdyś chciał chronić matkę i rodzeństwo przed maltretującym ichojcem.Zanim uświadomili sobie, że idą już bardzo długo, dotarli na wznie-sienia dominujące nad Sekwaną, w cień wysokich wież pałacu Troca-d�ro.Kolosalna czarna budowla przypominała zarazem nowoczesnąkatedrę z olbrzymimi ciemnymi oknami, licznymi wieżyczkami i łukamioraz była jakby hołdem złożonym architekturze mauretańskiej, a to zasprawą dwóch prostokątnych dzwonnic z belwederami zwieńczonymikopułami.- Chodzmy! - ponaglił go nagle Perotti, co nieco zdziwiło Guya.Inspektor zaciągnął pisarza w stronę rzędu kas u stóp pałacu, zapłaciłdwa franki za dwa bilety wstępu i obaj zagłębili się w dudniące echemkorytarze.Perotti zdawał się poruszać tutaj, jak gdyby to było jego miej-sce pracy, torował sobie sprawnie drogę przez tłum posuwający siępowoli między rzezbami i obrazami.Wskazał palcem na miedzianedrzwi windy i pchnął Guya w stronę wąskich schodów.- Windy są nieczynne nocą - wyjaśnił - a gdyby się uruchomiły,narobiłyby tyle hałasu, że strażnicy od razu by to zauważyli.- Ale czy w końcu mi pan powie, co pana naszło?Perotti zatrzymał się u stóp schodów.- Miejsce zbrodni, Guy! To tutaj znaleziono Annę Zebowitz.Tamna górze!194 Do Guya nagle przestał docierać szmer tłumu, splendor i ogrommiejsca stracił blask niczym wyłączone nagle światło.Nie czuł już po-dziwu.Tu zginęła kobieta.A każda mijana osoba mogła być mordercą.- Wejdzmy na górę - zarządził Perotti.W połowie drogi Guy musiał się zatrzymać, poobijane żebra utrud-niały mu oddychanie.Miał dość.- Nogi.odmawiają mi posłuszeństwa! - wydyszał.- Niech pan sobie wyobrazi, że ktoś pokonuje tę trasę z.rannąkobietą na rękach! Rozumie pan teraz lepiej.moją teorię o kilku mor-dercach?Guy przytaknął, krzywiąc się i usiłując złapać oddech.- Chyba że.zabito.ją.na górze!- A ta cała krew na schodach?- Pozostawiona przez zabójcę.mógł być nią cały.przesiąknięty.Na szczycie było.dużo krwi?- Rozpruto jej brzuch i podcięto gardło.może pan sobie wyobra-zić.- Zlady na ścianach?- Niewiele.Guy skrzywił się.Podjęli wspinaczkę i w końcu zlani potem znalezlisię na szczycie północnej wieży.Kilka dam w pięknych toaletach, trzy-mających zamknięte parasolki, w towarzystwie tyluż panów z laskami wdłoniach, wyszło właśnie z windy, by podziwiać widoki.Między dwiema kolumnami podtrzymującymi kamienną dzwonnicęczuło się lekki zbawienny powiew.- To tutaj - rzekł Perotti, wskazując zakątek przy murowanej kon-strukcji w pobliżu windy- Nie oglądałem zdjęć wtedy w archiwum, mógłby mi pan opisaćpołożenie ciała?- Tak, leżała tutaj.z rozłożonymi ramionami i.- ściszył głos.-Nie miała już brzucha.Zamiast niego olbrzymią dziurę, a jelita195 rozciągnięte na ziemi, zwinięte tak, jakby ktoś testował ich elastycz-ność! I wszędzie krew! Istny koszmar!- Czyli żadnych rozprysków krwi, powiada pan?- Nie rzuciło mi się to w oczy No, może trochę, skoro pan o tymwspomina, chyba były jakieś ślady tutaj, na ścianie.Ale bardzo mało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl
  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.