[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PonieważEndersowie znali nazwiska i twarze wszystkich posiadaczy klucza do bramy, nie krylioburzenia. Sam widzisz!  powiedział Archibald do Thorna, który częstował się drugim kawałkiem ciasta. Ci z Klubu Osadników pozwalają każdemu wchodzić do parku! Ipopatrz, jak ten człowiek w idiotycznej pomarańczowej czapce wymachuje rękoma! Chybapostradał zmysły.Natychmiast tam idę! Bardzo dobre  oblizał się Thorn. Będziemy na ciebie patrzeć, kochanie  oznajmiła Vernella, najwyrazniej doskonalesię bawiąc.Archibald włożył płaszcz i kapelusz, po czym złapał laskę i ruszył do drzwi.Wyglądał jakdżentelmen udający się na ranną przechadzkę. Jak w teatrze  skomentowała Vernella, nie spuszczając wzroku z męża.%7łądałwyjaśnień od mężczyzny w czapce, który miał tupet wpuścić do parku człowieka z kamerąwideo.Cztery minuty pózniej Enders wrócił do salonu. Mam dobre wieści, kuzynie.To żałosne indywiduum to jeden z uczniów Maldwina! Jeden z uczniów Maldwina!  powtórzył Thorn. Dobitnie świadczy o poziomiejego szkoły, nie ma co! Trudno uznać Fecklesa za poważnego konkurenta! Trzeba to uczcić szklaneczką sherry!  zawołała Vernella. Nie wiem, czy nie za wcześnie na radość  odrzekł Thorn z niepokojem. Możeupłynąć jakiś czas, nim otworzymy tam naszą szkołę dla kamerdynerów.Lepiej nie zapeszać. Uwierz mi, kuzynie, śmiało możemy się już cieszyć  oznajmił Archibald. Całaowa negatywna reklama skutecznie zniechęci ludzi do wstępowania do klubu.Nim nadrzewach pojawią się pączki, będę właścicielem budynku.Vernella pośpieszyła do kredensu po trzy kieliszki, Archibald otworzył ulubione sherry iuroczyście je rozlał. Proponuję toast. Słuchamy, złotko  ponagliła go Vernella. Za koniec żałosnego okresu w dziejach Gramercy Park i upadek Klubu Osadników.Niechaj nastąpi jak najszybciej!Stuknęli się kieliszkami.Lepiej w to uwierzcie, pomyślał Thorn.Nie wiecie nawet, jak szybko to się stanie.Spojrzałna budynek po drugiej stronie ulicy i wyobraził sobie wozy na sygnałach pędzące wieczoremdo Klubu Osadników.Nie mógł się już tego doczekać. 72Na biurku Thomasa Regan ustawiła w rządku siedem flakoników z perfumami.Janeysiedziała z zamkniętymi oczyma, odwrócona do niej plecami.Regan zależało na tym, byJaney skoncentrowała się wyłącznie na zapachach, nie biorąc pod uwagę nazw perfum anikształtów butelek. Gotowa? Gotowa.Thomas w kącie obgryzał paznokcie.Zwyczaju tego nabrał od poprzedniego dnia.Regan wzięła  Krople rosy i rozpyliła na kartkę papieru.Równie dobrze możemy zacząćłagodnie, pomyślała.Mało prawdopodobne, by przestępczyni lubiła taki zapach, ale nigdy niewiadomo.Podsunęła kartkę pod nos Janey. Jaki piękny  westchnęła Janey. Mogłabym go dostać, kiedy skończymy? Pewnie, czemu nie? Domyślam się jednak, że nie tego szukamy. Nie. Janey wyprostowała się i łagodnie wytarta nos chusteczką.Regan na kolejną kartkę rozpyliła  Wody oceanu. Zdecydowanie nie.Regan od początku obawiała się próby ze  Zmiertelnym zastrzykiem , ponieważ na dnieserca była przekonana, że to najbardziej prawdopodobny zapach i nie chciała usłyszećodpowiedzi odmownej.W końcu Georgette okłamała ją, że ma chłopaka.Wzięła flakonik irozpyliła perfumy.Ledwo podsunęła papier pod nozdrza Janey, gdy ta krzyknęła: To ten! To są jej perfumy!Thomas zerwał się z fotela i oboje padli sobie w objęcia, jak poprzedniego dnia, gdy Janeyzostała uwolniona z szafy. Wiedziałem, że ci się uda!  zawołał. Taki jestem z ciebie dumny.Regan spojrzała na pozostałe cztery flakoniki.Ciekawe, czy w sklepie przyjmą je zpowrotem? Chyba nie, pomyślała cierpko.Przecież są odpakowane.Gdy Thomas i Janey odsunęli się wreszcie od siebie, odchrząknęła i oznajmiła: Idę teraz na górę porozmawiać z Lydią.A potem zadzwonię do Ronalda Briera, pomyślała.Dowiem się, czy ma coś na Georgette. 73 Muszę z wami porozmawiać  oznajmiła Regan Maldwinowi, gdy ten otworzył jejdrzwi. Na osobności. Panna Lydia odpoczywa przed przyjęciem. To bardzo ważne. Jej ton jasno dawał do zrozumienia, że nie chodzi o żadnedrobiazgi. Dobrze  powiedział Feckles, prowadząc gościa do salonu. Zaraz wracam.Regan usiadła, popatrując na nowe meble.Wszystko to znalazło się tutaj, ponieważ Lydiaodziedziczyła pieniądze starej sąsiadki.Muszę zadzwonić do właścicieli zakładupogrzebowego, o których mówił mi tata, pomyślała.Po kilku minutach do pokoju weszła Lydia; sprawiała wrażenie spiętej.Maldwin kroczyłtuż za nią. Cześć, Regan. Czujesz się dobrze, Lydio? Martwię się dzisiejszym wieczorem, to wszystko.Ten cały rozgłos na pewno nam niepomoże. Nie wspomniała, że niedawno znowu zadzwonił do niej Burkhard i powiedział,żeby zarezerwowała dla niego taniec.W jego głosie było tyle złośliwości, że przeszedł jądreszcz. Zależy mi, żeby przyjęcie się udało. Jak nam wszystkim  odparła Regan krótko.Maldwin się zaniepokoił.Niepotrzebne mu były żadne nieporozumienia. Poleciłem moim uczniom na nowo poukładać rzeczy w szafkach kuchennych  wtrącił więc będziemy sami. Dziękuję.A teraz przejdzmy do rzeczy.Maldwinie, czy znasz niejakiego ThornaDarlingtona?Feckles zbladł. Tak. Mój przyjaciel był w Londynie.Dowiedział się, że Thorn leci do Nowego Jorku.Niemam pojęcia, po co. Przypuszczalnie po to, żeby mnie zniszczyć  odrzekł kamerdyner. To złyczłowiek. Zatrzyma się gdzieś w Gramercy Park.Maldwin głośno przełknął ślinę. A jakie dobre wieści masz dla mnie, Regan?  zapytała Lydia z niepokojem. Chciałam cię zapytać, co wiesz o kobiecie imieniem Georgette, która przychodzi natwoje przyjęcia? Lydia pochyliła się i podparła głowę dłońmi. Tylko mi nie mów, że nie jest osobą samotną z klasą. Wydaje się nieco arogancka  odezwał się Maldwin, zadowolony, że rozmowa zeszłana problemy innych ludzi. Co masz na myśli?  zapytała Regan. Podczas przyjęć wpada do kuchni, zabiera kilka wątróbek w bekonie, a po pięciuminutach wychodzi.Regan zacisnęła szczękę.W koszu na śmieci Nata znalazła wątróbki. Przychodziła na każde przyjęcie  zaprotestowała Lydia. Nawet na krótko.A potem znikała po drugiej stronie holu, pomyślała Regan.Coraz bardziej wygląda nanaszego Jaskiereczka. Lydio, nie masz jej adresu, prawda? Nie podała mi.Cenię prywatność moich klientów, więc jej nie ponaglałam. Wiesz, czy dzisiaj wieczorem tu będzie?  zapytała Regan. Powiedziała, że tak.W holu stał Blaise i podsłuchiwał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl