[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zerknął na zegarek.- Daję ci dziesięć minut.- Uwinę się w pięć.Było tyle spraw do załatwienia, że dzień minął niepo�strzeżenie.Clary okazała się zdolną i pełną zapału pomoc�nicą, gotową zrobić wszystko dla uświetnienia Bożego Na�rodzenia.Entuzjazm Angeliki udzielił się nawet Stacy i Gil-lian, które podczas omawiania planów często wybuchałyśmiechem.W pewnym momencie Angelika oznajmiła:RS- Chciałabym namówić do pomocy Leah, bo rzeczywi�ście ma talent.Mogłaby pomóc nam przy dekorowaniu.- Myślałam, że my z mamą ubierzemy choinkę - prze�rwała jej zawiedziona Gillian.- My też chcemy się włączyć.- Ja tylko nadzoruję i koordynuję prace.Wy jesteścienajważniejsze i dlatego głośno zastanawiam się, czy popro�sić Leah, żeby przemalowała wielką sień.- A to co innego.- Gillian odetchnęła z ulgą.- Byletylko Dinah się nie wtrącała.Powiem ci w sekrecie, że nie�zbyt ją lubimy.- Może uda nam się obyć bez niej.Już rozmawiałamz Jakiem o choince.Umieścimy ją na środku biblioteki.- Przecież tam stoi stół! - zawołała zgorszona Stacy.- Na ten krótki okres przesuniemy go.Biblioteka to naj�lepsze miejsce.Zaufaj mi.- Mamo, daj jej wolną rękę.- Gillian obrzuciła Ange�likę pełnym podziwu spojrzeniem.- Ty wszystko potrafiszzorganizować.I tak elegancko się ubierasz.Na pewno przy�wiozłaś tyle rzeczy, że mogłabyś przebierać się kilka razydziennie.Czy zechciałabyś.w wolnej chwili.zoba�czyć.co ja mam w szafie? W porównaniu z twoimi rze�czami moje są niemodne.Ostatnią nową bluzkę kupiłamsobie półtora roku temu.- Masz bardzo ładne suknie - powiedziała Stacy.- Ale niemodne.- Angelika chętnie coś ci doradzi, prawda? - odezwałasię Clary.- I jak się trochę postarasz, będziesz ślicznie wy�glądać.- Gospodyni spojrzała na Stacy.- Pani też.Ja nawaszym miejscu odwiedziłabym kilka sklepów i zrobiłabymwszystkim niespodziankę.RS- Ty też pojedziesz do miasta - powiedziała Angelika.Zaskoczona Clary aż się zarumieniła.- Może dam się skusić.- Musisz - powiedziała Stacy.- Zawsze jesteś nasząpodporą i bez ciebie nigdzie nie możemy się ruszyć.- Wobec tego pojadę.- No, jeden punkt można odfajkować - ucieszyła sięAngelika.- Musimy uzgodnić, jak się ubierzemy.- Chyba już za pózno, żebyśmy sprawiły sobie coś no�wego - zmartwiła się Gillian.- Nigdy nie jest za pózno.Znam projektantów modyi właścicieli butików, którzy wiedzą, jak ubrać klientki.Po�trzebne są tylko pieniądze.- Naszymi finansami zarządza Jake, ale zawsze dosta�jemy, ile nam potrzeba.Angelika pierwszy raz spotkała kobiety, które nie po�siadają własnego konta i nie wiedzą, ile mają pieniędzy.Spojrzała na gospodynię.- Czy mogę cię prosić, żebyś porozmawiała z Leah?- Sama lepiej to zrobisz.Przyślę ją do ciebie.- Dobrze.Angelika zdążyła wysłać zamówienia, gdy rozległo siępukanie do drzwi.- Proszę.Na progu stanęła Leah.- Dzień dobry.Pani chciała mnie widzieć.- Prosiłam, żebyś mówiła mi po imieniu.Usiądz, proszę.Akurat skończyłam.Dostrzegła główkę wychylającą się zza Leah.MatczynejRSspódnicy trzymała się śliczna dziewczynka o wielkichoczach Leah, ale jaśniejszej skórze i jaśniejszych lokach.- Dzień dobry, Kylee.Dziewczynka uśmiechnęła się, ale nie odezwała.- Przywitaj się z panią - podpowiedziała Leah.- Daj jej spokój.Dziecko musi się ze mną oswoić.- Rzadko bywa nieśmiała.- Dzień dobry - odezwała się Kylee cieniutkim głosikiem.- Bardzo się cieszę, że przyszłaś.Usiądz sobie tutaj.Mu�simy z mamusią omówić, co przygotujemy na Boże Naro�dzenie.- Prezenty? - zainteresowała się dziewczynka.Chciała podbiec do krzesła, ale zahaczyła nogą o dywani przewróciła się.- Och, ty niezdaro.- Leah podniosła córkę.- Przepra�szam.Powinnam zostawić ją w domu.- Dobrze, że przyszłyście razem.Bardzo lubię dzieci.Mam jednego bratanka i dwie chrześniaczki.Wiesz, chcia�łabym powierzyć ci upiększenie wielkiej sieni, w której od�będzie się bal.Masz twórczą wyobraznię, więc na pewnozaproponujesz coś ciekawego i oryginalnego.Cenię mą�drych doradców.- Czyli mnie? - zdumiała się Leah.- Tak, właśnie ciebie.Czemu tak się dziwisz?- Lepiej tego nie robić, to ryzykowne.Nigdy nie pro�szono mnie, żebym coś tu zmieniła.- Więc akurat masz okazję.- Czy będą dzieci? - odezwała się Kylee.- Kochanie, mówiłam ci, że masz cicho siedzieć - upo�mniała ją matka.RS- Tak, na pikniku będą dzieci - powiedziała Angelikałagodnie.- I prezenty.Dziewczynka zaczęła podskakiwać, a jej matka dziwniesię speszyła.- O co chodzi? - spytała Angelika.- Nikt mnie nie lubi.Mojego dziecka też nie.- Niemożliwe.- Ale prawdziwe.- Leah spuściła oczy.- Chciałabymze wszystkimi żyć w zgodzie, ale nie mogę.Sąsiadki mnienie lubią i nie pozwalają swoim dzieciom bawić się z Kylee.- Wiesz dlaczego?- Są różne powody.Przykro mi, że nie mogę rozmawiaćz ludzmi tak przyjaznie, jak bym chciała.Kobiety są dziw�ne.Myślą, że czyham na ich mężów.A ja oczywiścienie mam takich zamiarów, bo wiem, jacy mężczyzni sąokrutni.Mój zostawił mnie, gdy usłyszał, że jestem w ciąży.Wiedział, że to jego dziecko, ale się wyparł.- Miałaś bardzo ciężkie życie.- Tak.Leah nerwowym ruchem odsunęła włosy i wtedy An�gelika zauważyła bliznę od skroni do ucha.- Skąd masz tę szramę? - spytała cicho.- Od niego.Był pijany, gonił mnie z butelką.Chciałmnie zabić.Skończyłabym z sobą gdyby nie pan Jake.Dowiedział się o moim losie i dał mi pracę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]