[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odwrócisz się i zwiną ciportmonetkę.Jej wzruszenie ramion, mówiące: wiadomo, jak to jest", stanowiłozachętę do podzielenia pogardy do złodziejaszków, z którymi miała doczynienia.Po tym epizodzie Nora zdała sobie sprawę, że nigdy nie dotrze dokońca listy, jeśli nie zorganizuje sobie lepiej czasu.Bill krążył ze wscho�du na zachód, zatrzymał się w kilku miejscach w śródmieściu, trzech napoziomie ulic Pięćdziesiątych, dwóch w okolicach Trzydziestych, czte�rech na początku Piątej Alei i dwóch niedaleko Wall Street.Zamiast po�dążać dokładnie jego śladem, Nora pogrupowała miejsca zgłoszeń we�dług lokalizacji.Wizyty w dwóch pierwszych okazały się daremne.Niktnawet nie przypominał sobie, kto zgłosił się po przesyłki.W trzecim au�torka, która wysłała maszynopis do agenta, porozmawiała z Norą przeztelefon.Tak, korzystała wczoraj z posłańca.Na pewno nie wdawała sięz nim w rozmowę.Był jakiś problem? Niech pani tylko nie mówi, że ma�szynopis nie został doręczony.O trzeciej po południu Nora zdała sobie sprawę, że nie przyszło jejdo głowy nic zjeść, że te poszukiwania są bezsensowne, że Jack wracawcześniej do domu, a ona chce być tam, kiedy mąż się zjawi.Tuż potemtrafiła na młodego sprzedawcę w salonie fortepianów.Na widok Nory sprzedawca podniósł wzrok z nadzieją.Salon był pu�sty z wyjątkiem fortepianów i organów, rozstawionych pod różnymi ką�tami, by uwydatnić ich najlepsze cechy.Plakat z napisem: Uczyń muzy�kę częścią swojego życia" umieszczono tuż za małymi domowymiorganami, przy których na ławeczce usadzono lalkę wielkości czterolet�niego dziecka ze wspartymi na klawiszach króciuchnymi paluszkami.Chwilowe rozczarowanie sprzedawcy, że Nora nie jest potencjalnąklientką, znikło wobec perspektywy spędzenia kilku chwil z inną istotąludzką.Mężczyzna powiedział Norze, że nie zamierza pozostać w prze�myśle muzycznym.Obroty były naprawdę kiepskie.Nawet kierownikprzyznawał, że najlepszy okres skończył się sześć lub siedem lat temu.Wtedy wszyscy chcieli mieć fortepian.A teraz? Lepiej nie mówić.Posłaniec? Wczoraj? Z takimi śmiesznymi zębami.Och, pewnie, miłystaruszek.Mówił coś? Był cały podekscytowany.Powiedział, że maszczęśliwy dzień.- Chodzi panu o to, że czuł się szczęśliwy? - spytała szybko Nora.- Nie, nie o to.Pamiętam z całą pewnością, jak powiedział, że maszczęśliwy dzień.Ale nie wyjawił niczego więcej, a kiedy zapytałem, o comu chodzi, tylko puścił do mnie oko.Po dostarczeniu tej przesyłki Billa wysłano jeszcze tylko w jedno miej�sce.W salonie muzycznym był dziesięć po czwartej, tuż po tym, jak na�grał wiadomość na automatycznej sekretarce Nory.Przedtem natomiastbył u księgowego, który powiedział:- Taa, przypominam sobie, że facet gadał mi, że czuje się szczęśliwyczy coś w tym rodzaju.Rozmawiałem przez telefon i pewnie tylko zbyłemgo machnięciem ręki.Mówiłem z szefem i nic nie mogłem dosłyszeć.- Czuł się szczęśliwy? Na pewno nie powiedział, że miał szczęście?- Jestem pewny, że powiedział, że czuł się szczęśliwy, bo pamiętam, żepomyślałem, iż ja czuję się parszywie.Czuł się szczęśliwy kwadrans przed czwartą.O czwartej dziesięćw kolejnym miejscu miał szczęście.Zgadza się, pomyślała Nora.Wie�działam.Losowanie loterii odbywało się między wpół do czwarteja czwartą.Czy Bill miał jeden z wygrywających losów? Zatrzymała sięna szybką kawę przy Madison Avenue.Grało radio.Poprzedniego dniatysiąc dwieście osób wygrało po tysiącu dolarów, a trzy zdobyły po pięćtysięcy.Na jeden los padło natomiast trzynaście milionów dolarów.Spiker namawiał wszystkich, którzy kupili losy na Manhattanie, żebysprawdzili numery.Załóżmy, że Bill wygrał pięć tysięcy dolarów.Byłaby to dla niego for�tuna.Parę razy wygrał po kilkaset dolarów.Obłęd, że niektórzy ludziezdawali się stale wygrywać.Nora sprawdziła listę.Mogła wyeliminowaćwszystkie miejsca, w których Bill był przed wpół do czwartej.Został jejw ten sposób jeszcze tylko jeden adres do sprawdzenia.Z niechęcią uświa�domiła sobie, że to w World Trade Center.Skoro jednak zaszła tak da�leko, postanowiła, że tam zajrzy, a pózniej wróci do domu.Gdy po raz ósmy tego dnia wchodziła na stację metra, zastanawiałasię, w jaki sposób Bill wytrzymywał tę pracę.Czy kiedykolwiek przyznałsię sam przed sobą, że inni nie mają ochoty go wysłuchiwać, czy też jegodzień okraszały spotkania z takimi ludzmi, jak młody sprzedawca, któ�ry ucieszył się z jej towarzystwa?W kolejce podziemnej panował tłok.Był kwadrans po drugiej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]