[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- H e j , cześć, C e e C e e - wykrztusiłam.- Cześć, Adamie.M i ł o , że wpadliście.Słyszeliście kiedyś o czymś takim jak pukanie do drzwi?- O c h , proszę - powiedziała Cee Cee.- Dlaczego? Bo m o glibyśmy przeszkodzić tobie i twojemu drogiemu Jesse'owi?Jesse, słysząc to, uniósł brwi.Wysoko w górę.Czerwieniąc się jak piwonia - nie chciałam, żeby wiedział, żerozmawiałam o n i m z przyjaciółmi - b u r k n ę ł a m :- C e e C e e , zamknij się.Na to C e e C e e , która rzuciła karton na podłogę, a teraz rozrzucała dookoła magiczne markery:- Wiedzieliśmy, że go nie ma.Na podjeździe nie ma żadnego s a m o c h o d u.Poza tym Brad powiedział, żeby wejść na górę.Jasne, że tak.Adam gwizdnął na w i d o k róż.- To od niego? - zapytał.- To znaczy od Jesse'a? Facet maklasę, kimkolwiek jest.N i e m a m pojęcia, jak Jesse na to zareagował, bo nie odważy­łam się na niego spojrzeć.128- Tak - powiedziałam, chcąc uniknąć skomplikowanych wyjaśnień.- Posłuchajcie, to naprawdę nie jest najlepszy.- Fuj! - C e e Cee usiadła na podłodze przy kartonie i dopieroteraz zwróciła uwagę na moje stopy.- O k r o p n e ! Wyglądają jakstopy ludzi, których ściągnięto z M o u n t Everest.- To były odmrożenia - stwierdził Adam, schylając się, żebyzerknąć na moje podeszwy.- Mieli czarne stopy.Suze ma problem, jak widzę, całkiem innego rodzaju.To bąble od poparzenia.- O w s z e m - zgodziłam się.- N a p r a w d ę bolą.N o , więc jeślinie macie nic przeciwko temu.- O, nie - zaprotestowała C e e C e e.- Tak łatwo się nas niepozbędziesz, Simon.M u s i m y wymyślić jakiś slogan.Jeśli m a mjuż, j a k o redaktor szkolnej gazety, nadużyć swoich przywilejówprzy powielaniu materiałów, żeby w y p r o d u k o w a ć ulotki, niem a r t w się, parę koleżanek mojej siostry z piątej klasy zgodziłosię j u ż je rozprowadzać w porze l u n c h u , to chcę, żeby przynajmniej zawierały jakiś sensowny tekst.No więc, co to m o ż e być za tekst?Siedziałam jak kukła, myśląc tylko i wyłącznie o j e d n y m :o Jessie.- M ó w i ę w a m - odezwał się Adam, zdejmując nakładkę markera i wciągając głęboko zapach nasączonej tuszem końcówki.- N a s z slogan powinien brzmieć: „Głosujcie na Suze.O n a niebąjeruje".- Kelly - stwierdziła Cee C e e z nutą pogardy w głosie - wstąpi na ścieżkę wojenną, kiedy to zobaczy.Ani się obejrzymy, a pozwie nas za zniesławienie.Wiecie, jej tata jest prawnikiem.A d a m , nawąchawszy się markera, powiedział:- A co wy na: „Suze rządzi"?- To się nie rymuje - zauważyła C e e C e e.- Ponadto sugeruje, że samorząd studencki działa na zasadzie monarchii, a tak, oczywiście, nie jest.9 - Nawiedzony129Zaryzykowałam spojrzenie w stronę Jesse'a, żeby sprawdzić,jak odbiera to wszystko.Raczej nie zwracał uwagi na to, co siędziało w pokoju.Wpatrywał się w róże od Paula.Boże, pomyślałam.Kiedy w r ó c ę do szkoły, zabiję tego faceta.- A co powiecie na - odezwałam się, chcąc nadać sprawomt e m p o , tak aby znowu zostać sam na sam ze swoim, jak miałamnadzieję, potencjalnym chłopakiem - „Simon m ó w i głosujciena Suze"*.C e e Cee, klęcząca obok stosu papieru na podłodze, odwróci­ła głowę w moją stronę.U k o ś n e promienie słońca wpadająceprzez moje wychodzące na zachód okna nadawały jej biało-b l o n d w ł o s o m kolor intensywnie żółty.- „Simon m ó w i głosujcie na Suze" - powtórzyła powoli.-Tak, tak.To mi się podoba.To dobre, Simon.Pochyliła się, żeby zacząć malować hasło na kawałkach karton u.Było jasne, że ani ona, ani A d a m nie zamierzają wynieść się prędko.Spojrzałam w stronę Jesse'a, mając nadzieję dać mu możliwiedelikatnie do zrozumienia, j a k przykro mi z powodu tego najścia.Jesse jednak ku m o j e m u rozczarowaniu zniknął.C z y to nie typowo męskie? To znaczy, udaje ci się wreszciedoprowadzić go do tego, żeby wygłosił najważniejsze wyznanie- co by to nie miało być - i w t e d y puff.Ulatnia się.Gorzej jeszcze kiedy facet jest nieżywy.N i e m o ż n a go odnaleźć po dowodzie rejestracyjnym czy czymś takim.N i e to, że miałam do niego pretensję.Ja pewnie też nie mia­łabym ochoty przebywać w pokoju - który teraz wyraźnie pachniał tuszem - z gromadą ludzi, którzy nie mogli m n i e zobaczyć.* Nawiązanie do popularnej dziecięcej zabawy „Simon mówi.", w którejosoby biorące udział muszą błyskawicznie reagować na polecenia „Simona"(przyp.tłum.).130M i m o to nie mogłam przestać się zastanawiać, dokąd go p o niosło.Miałam nadzieję, że tam, gdzie przebywał Neil Jankow, żeby chronić go przed towarzystwem innego ducha - jego brataCraiga.Zastanawiałam się też, kiedy wróci.Dopiero kiedy spojrzałam na róże, dotarło do mnie coś okropnego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl