[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby im powiedział na samym początku, w co się wpakował, na pewno byznalezli jakieś rozwiązanie.Teraz, na pełnym morzu, byli zdani tylko na siebie.Sytuacja nie do pozazdroszczenia.Weronika wciąż się trzęsła.Zeszli na dół, gdzie zabrał się do parzenia kawy.I takżadne z nich nie będzie w stanie zmrużyć oka tej nocy.Kiedy usiadł koło niej przystole, z powrotem założyła aparat.- Co zrozumiałaś z tego wszystkiego?- Niewiele, chyba próbował nas zastraszyć.Mówił coś o staranowaniu, tak?- Taak, o to chodziło.Ogólnie mówiąc, chce przejąć poszukiwania.- Stąd te wszystkie grozby.- Chyba tak.- Siedzieli w ciszy, popijając kawę, wsłuchując się w skrzypieniełodzi kołyszącej się na falach.- Co teraz? - zapytała Weronika.- Najlepiej by było podnieść kotwicę i spieprzać.Obawiam się jednak, że tozauważą.- Dogonią nas?- Prawdopodobnie.Mój silnik nie jest tak mocny jak jego, ale gdybym postawiłżagiel, płynęlibyśmy szybciej.Tyle że musielibyśmy halsować, a oni płynęlibyprosto.Taak, mogliby nas staranować.Z drugiej strony, dałoby nam to większąswobodę manewru.Hmmm.- Rozważał wszystkie aspekty ewentualnej ucieczki.214z netu - emalutkausoladnacs - Zapomnij o tym - powiedziała Weronika.- Nie mam zamiaru porzucaćstanowiska.- Czyś ty oszalała?- Może, wszystko mi jedno.Nie pozwolę im teraz wszystkiego odebrać.- Kobieto, straciłaś rozum! Nic nie jest warte więcej niż nasze życie.- Może dla ciebie.Doszedł do wniosku, że to chyba on postradał zmysły.Zgodnie z własną filozofiążyciową miał traktować rejs jak czystą przyjemność.A teraz wplątał się w cały tenpieprznik.Powinien stanowczo powiedzieć nie, zamiast ruszać na pomoc damulce wopałach.I to w opałach na własne życzenie, a co więcej kopiącej pod sobą jeszczegłębszy dołek.Miał nadzieję, że zostało jej jeszcze w mózgu kilka szarych komórek.Tylko jakje obudzić?- Słuchaj, Weroniko, może ty chcesz ryzykować głową dla maski, ale ja zpewnością nie.Tam też nie.Mocno zacisnęła usta.Oczy jej wyrażały coś więcej - udrękę.- W porządku - powiedziała.- Zawiez mnie do tego faceta.Będę z nim pracować,a wy zabierajcie się do domu.O rany, chyba już całkowicie zbzikowała.- Nie bądz śmieszna.On nie ma zamiaru pozostawić kogokolwiek z nas przyżyciu.%7łebyśmy pózniej wszystko opowiedzieli? Pozwoli na to? Dziwię się, że do tejpory nie wrzucił nas do wody.- To nie jest morderca, co najwyżej złodziej.- Dobrze by było.Ale jeżeli to nie morderca, to dlaczego groził, że nas staranuje?Nie, on po prostu uznał, że póki żyjemy, nikt nie podniesie wrzawy.A jeśli niewrócimy do portu zgodnie z planem, to wcześniej czy pózniej ktoś zacznie nasszukać.Pokrzyżowałoby mu to szyki.- No właśnie.- W jej oczach znów błysnęły iskierki.- Właśnie dlatego chcę się znim dogadać.Jesteśmy mu potrzebni, przynajmniej przez jakiś czas.Jesteśmybezpieczni, dopóki będziemy z nim współpracować.215z netu - emalutkausoladnacs - To znaczy?- Może uda się znalezć maskę.- Pieprzyć tę cholerną maskę!Zamrugała i cofnęła się odruchowo.- Dasz mi skończyć? Może ją znajdziemy, a w najgorszym razie zyskamy naczasie, żeby się z tego wyplątać.Musimy pójść na współpracę.Siedział bębniąc palcami, w głowie miał mętlik.Dyskusja z Weroniką do niczegonie prowadziła.Ona widziała tylko jeden cel - odnalezć maskę.On musiał myślećszerzej: jak uratować swoją głowę i - czy jej się to podobało, czy nie -jej głowęrównież.Głowa Tama go nie obchodziła.Szukając jakichś wskazówek, punktów zaczepienia, pomysłów, a nawet iskierkinadziei, powtarzał sobie w myślach całą rozmowę z Emiliem.- Wiesz co - odezwał się nagle do Weroniki.- On zaczął od tego, że chce nampomóc w poszukiwaniach.- No i co?- To, że kiedy powiedziałaś, że nie chcesz jego pomocy, bo trzeba to robićfachowo, oświadczył, że albo natychmiast stąd odpłyniemy i zostawimy mu wolnepole, albo nas staranuje.- Chciał się nas pozbyć?- Tego właśnie nie rozumiem.Przecież moglibyśmy wrócić z uzbrojoną obstawąi przepędzić go.O co więc mu chodzi?- Sądzę, że szantażem chce nas nakłonić do współpracy.Co - jak mu to zresztąpowiedziałam - byłoby dla niego ewidentną korzyścią.Mam zezwolenia, a on nie.Mam kontrakt na te wody ze stanem Floryda.Nikt poza mną nie może wydobyćwraku.- A on się tym przejmuje? Akurat!- Będzie musiał, kiedy pojawi się tu straż przybrzeżna i stwierdzi, że facet działanielegalnie.Przecież w ciągu jednej nocy nie wydobędzie skarbów.To zajmiemiesiące, może lata.Potrzebuje nas.216z netu - emalutkausoladnacs - Cóż, trochę mnie uspokoiłaś - powiedział z sarkazmem.- Wygląda na to, żemożemy liczyć na trochę oddechu przez następne tygodnie.Zignorowała jego ton.- Dopóki nie wejdziemy mu w drogę.Mam wrażenie, że potrafi być naprawdęokrutny.- Nie żartuj.No dobrze, rano dogadamy się z nim.Powiesz mu, że przystajemyna jego pomoc.Powiesz mu, że nawet ja się zgadzam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl
  • andra Dzika lawenda
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adwokat.keep.pl