[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zatykałam uszy skarpetkami, żeby uniknąć jej nie kończących się nocnych rozmów telefonicznych, śmiechów, wrzaskówi płaczów.Wybierała numery mężczyzn, którzy jeszcze nie spali, w miarę upływu nocy przesuwając strefę czasowąrozmówców coraz dalej na zachód: Nowy Jork, Aspen, Los Angeles, Honolulu i wreszcie Tokio, gdzie docierała o świcie.Jednak zachowanie Ruby było tylko drobnym akcentem w ponurej historii mojej tęsknoty.Chodziłam na castingi,wykonywałam drobne zlecenia dla  Elle" i  Marie Claire", przechadzałam się brzegiem Sekwany i niezmiennie czułamsię fatalnie.Nieznajome widoki raniły moje oczy, a słowa, których nie rozumiałam, irytowały  czułam się jak nawygnaniu, w żaden sposób nie związana z miejscem, w którym przebywałam.W krótkich przebłyskach optymizmuzastanawiałam się, skąd się bierze to przygnębienie  przecież byłam w Paryżu! W Paryżu, gdzie mieszkają Francuzi! Ajednak najjaśniejszym punktem mojej egzystencji były te chwile, zwykle około siódmej wieczorem, kiedy Hansen miałprzerwę na lunch i dzwonił do mnie.Kiedy odkładaliśmy słuchawki, czułam się tak, jakby ktoś fizycznie odrywał mnieod niego.Dłużej tego nie zniosę, powtarzałam sobie każdego dnia.Czułam się tak, jakbym umierała, jakby powoliwypływała ze mnie krew.Klienci skarżyli się, że nie uważam, przebąkiwano coś o odesłaniu mnie do domu.OscarRLT błagał, żebym wzięła się w garść.Zaproponował, że kupi Hansenowi bilet na lot do Europy, ale on pracował nad swympierwszym projektem  małym parkiem w Queens  i nie mógł się wyrwać wcześniej niż w lipcu.Pewnej soboty, kiedy włóczyłam się nad Sekwaną w swym zwykłym, posępnym nastroju, zobaczyłammężczyznę stojącego przy sztalugach.Kiedy zatrzymałam się, żeby popatrzeć, jak maluje, ledwie mnie zauważył.Odkądznalazłam się w Paryżu, otaczali mnie zamożni mężczyzni porażeni jednym z potężnych narkotyków: obecnością sporejliczby urodziwych, nastoletnich dziewcząt.Obojętność samotnego malarza sprawiła, że stojąc przy nim, czułam siębezpieczna.Nawet ja wiedziałam od razu, że nie ma talentu. Podoba?  spytał, odwracając się ku mnie znienacka.Wzruszyłam ramionami, a on wybuchnął śmiechem.Był przystojny surową, muskularną urodą, a do tego wzasadzie nie mówił po angielsku.Wyciągnął z wielkiej torby kanapkę z szynką i poczęstował mnie połową.Jedliśmyramię w ramię, siedząc na brzegu rzeki i majtając nogami nad wodą.Otworzył butelkę czerwonego wina i piliśmy nazmianę.Sprawiał wrażenie absolutnie obojętnego, jakby jego dzień przebiegał w zupełnie normalny sposób, a moja osobanie miała dlań żadnego znaczenia.W końcu wyjął książkę i zaczął czytać.Patrzyłam na rzekę, czując coś w rodzajuostrożnego zadowolenia.Był czerwiec i słońce przyjemnie ogrzewało mi twarz i ręce.Spora dawka wina, którympopijałam ledwie pół kanapki z szynką nie upiła mnie, ale wprawiła w stan rozmarzenia.Odchyliłam się do tyłu,wystawiając twarz do słońca, i zamknęłam oczy.I wtedy mnie pocałował.Wrzasnęłam i gwałtownie otworzyłam oczy,lecz jeśli nie liczyć delikatnego zapachu wina i tytoniu na moich ustach, wszystko wyglądało tak, jakby nic się nie stało.Francuz obserwował mnie przez chwilę, badając moją reakcję, a potem chwycił moją twarz w dłonie i znowu pocałował.Poczułam, że coś we mnie pęka.Popchnął mnie lekko na beton i pochylił się nade mną, by dalej całować usta i szyję.Szeptał mi coś do ucha tak długo, aż w mojej głowie pozostała tylko jedna, zamglona myśl: że musimy pójść szybko tam,gdzie moglibyśmy się rozebrać.Myśli Francuza podążały najwyrazniej tą samą drogą: poderwał mnie z ziemi, wpośpiechu spakował farby i płótna, a potem poprowadził w alejkę, przy której stał jego miniaturowy, pomarańczowycitroen.Wsiedliśmy i pomknęliśmy krętymi ulicami Paryża.Próbowałam myśleć o Hansenie, ale zaszło we mnie coś wrodzaju podziału: jedna połowa mojej osoby wciąż tkwiła nad Sekwaną w stanie przytłaczającej tęsknoty, druga zaśwyrwała się właśnie na wolność i porwała mnie do samochodu obcego człowieka, odliczając chwile dzielące nas odfizycznego kontaktu.Wreszcie dotarliśmy do zaniedbanej kamienicy.Francuz poprowadził mnie za rękę do bramy.Wspinaliśmy siępo nie kończących się ciągach schodów, słuchając echa kroków, szczekania psów i płaczu dzieci za mijanymi drzwiami,aż w końcu weszliśmy na siódme piętro.W tym momencie byłam już tylko symbolicznie ubrana.Prawie nie zwróciłamuwagi na mieszkanie nieznajomego; zapamiętałam tylko, że było małe i czyste.Zostaliśmy tam aż do wieczora.PotemFrancuz  Henri  odwiózł mnie do lokalu, który zajmowałam z Ruby.Następnego dnia wróciłam nad Sekwanę, żebygo poszukać, ale spotkałam go przy sztalugach dopiero w sobotę, tydzień pózniej.Kiedy mnie zobaczył, zaczął pakowaćswoje rzeczy i dzień upłynął nam podobnie jak poprzednim razem.Pózniej nauczyłam się dojeżdżać metrem do jegomieszkania.Nie miałam pojęcia, jak wygląda jego codzienne życie, a on nic nie wiedział o moim.Nie rozmawialiśmy.Ale jacy byliśmy szczęśliwi! Najbardziej wydumane metafory nie oddałyby bezmiaru ulgi, którą poczułam.Zaklęcie zostało złamane, ciężar spadł z moich ramion, czarna chmura zniknęła bez śladu.Powstałam z martwych i obu-dziłam się w Paryżu.Byłam wolna! Nie od Hansena  nigdy nie myślałam o tym w taki sposób  ale od własnej rozpa-czy.Chciało mi się skakać, wrzeszczeć i śpiewać. Mam wrażenie, że humor ci wrócił", mówił Hansen, kiedy dzwonił domnie ze Stanów, i dopiero wtedy docierało do mnie, jak wielkim ciężarem była dla niego moja samotność.Na castingachwypadałam coraz lepiej; dostawałam coraz więcej zleceń.Oczywiście miałam świadomość, że coś jest nie tak, ale sta-rałam się nie myśleć o tym za często.To tylko prowizorka, wmawiałam sobie, nadzwyczajne środki, które trzeba przed-RLT sięwziąć, żeby przetrwać jakoś do ponownego spotkania z Hansenem.Czułam się tak, jakby jedna część mojej osobypozostała w Nowym Jorku, wśród lilii i powojników, a druga, zupełnie niezależna, spotykała się z Henrim w każdą so-botę na długie godziny anonimowego seksu.Nigdy nie zdejmowałam pierścionka zaręczynowego.Zbliżał się lipiec, a wraz z nim wizyta Hansena.Ogarnęło mnie przerażenie.Co to będzie? Kto to wie? Czy będęsię czuć inaczej? Lecz kiedy wreszcie Hansen przybył, moja miłość do niego była jeszcze mocniejsza niż dawniej.Niepojawiłam się w sobotę u Henriego, a on musiał wiedzieć, że szukanie mnie nie jest najlepszym pomysłem.Nigdy więcejgo nie spotkałam.Za to z Hansenem spędzałam w Luwrze całe dnie, razem też podziwialiśmy zachód słońca z wieżyEiffla.Ustaliliśmy, że pobierzemy się dokładnie za rok, w Paryżu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl