[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Obowiązek mnie wzywa.Muszę przygotować oficjalny komunikatdla dziennikarzy, powinienem porządnie się przyłożyć. Wrócisz na kolację? Mamie chyba dobrze zrobi, jeśli tu będziesz.Otarła się o niego. I mnie również.472RLT Zaczął pieścić wargami jej ucho. Niemożliwe.Roześmiała się, wyraznie onieśmielona. Jestem tak bezwstydnie łatwa! Faktycznie nie było zbyt trudno cię zdobyć. Pocałował ją zczułością. Nakryj dla mnie, dobrze?Pomachała mu, jak jakaś zakochana małolata patrzyła za jegoterenówką, dopóki nie zniknęła za zakrętem podjazdu, a potem wbiegła poschodach na piętro, do gościnnego pokoju, w którym mieszkała odpiątkowej nocy.Weszła do środka i od razu zauważyła leżącą na łóżku sakiewkę zprezentami od Orena.Na sam jej widok dreszcz przebiegł jej po plecach.Tego ranka wyjęła ją z szafy w swojej sypialni, tej, w której do ubiegłegowieczoru sypiał Dodge.Gdy Ski zadzwonił z wiadomością, że Orenodzyskuje przytomność, wszyscy troje wybiegli z domu, zostawiającsakiewkę wraz z zawartością na kuchennym stole.Kto przyniósł ją do tego pokoju? Nie chciała na nią patrzeć, leczjeszcze większą niechęcią przejmowała ją myśl, że miałaby jej dotknąć,więc na razie zostawiła ją tam, gdzie była.Teraz pragnęła jak najszybciejpoczuć na skórze gorący dotyk słońca i chłodny wody, przekonana, żekąpiel w jeziorze pomoże odegnać wspomnienia ostatnich chwil życiaOrena.Szybko przebrała się w kostium, zbiegła na dół i zajrzała do sypialnimatki.Korciło ją, żeby zapytać Caroline o sakiewkę, ale kiedy uchyliładrzwi, zobaczyła matkę zwiniętą w kłębek na łóżku, mocno obejmującąpoduszkę, na której niewątpliwie spał Dodge.Berry domyśliła się, żebiedaczka w końcu zasnęła, zmęczona płaczem, i postanowiła dać jej473RLT spokój.Skoczyła do jeziora z końca pomostu.Płynęła pod wodą, dopókistarczyło jej powietrza w płucach, a potem wychynęła na powierzchnię iruszyła dalej energicznym crawlem.Napięcie w mięśniach powoliustępowało, pokonane palącym, przyjemnym uczuciem fizycznego znu-żenia.Kiedy miała już dosyć, położyła się na plecach i pozwoliła kołysać sięłagodnym falom, wpatrzona w białe kłębiaste chmury.Mimo zmęczenia niemogła przestać myśleć o dziwnych wydarzeniach, które miały miejsce w jejżyciu od ostatniego razu, gdy wybrała się popływać.Tyle złych rzeczy.Ale także dobrych.Poznała Dodge a i, wbrew słowom Caroline, nie zamierzała przyjąć dowiadomości, że tak po prostu znowu je porzucił.Dodge kochał jej matkę,Berry była gotowa założyć się o połowę życia, że tak właśnie było.A jąchyba naprawdę polubił.O tym także była głęboko przekonana.Nie, pomyślała nagle, Dodge wcale nie zniknął.Nawet jeżeli sam sięłudził, że odchodzi na dobre, ona szybko wyprowadzi go z błędu.No i był jeszcze Ski.Początek ich znajomości zaczął się burzliwie,lecz pod względem seksualnym byli do siebie idealnie dopasowani, a nawetwięcej.Pozostawił ją jednocześnie spragnioną i zaspokojoną i chyba tosamo odnosiło się do niego.Dawali sobie rozkosz, dopóki nie opadli z sił,ale nawet wtedy pożądanie nie mijało.Poza wspaniałym seksem podobało jej się i to, że był solidny,pragmatycznie nastawiony do świata i kryształowo uczciwy, chociażoczywiście dostrzegała również jego wady.Pociągał ją fizycznie,intelektualnie i emocjonalnie.Można powiedzieć, że chyba podniecająco474RLT zbliżył się do ideału, do obrazu tego jedynego.Rozważając różne przyjemne możliwości, przewróciła się na brzuch,zanurkowała i popłynęła w kierunku pomostu.Gdy dotarła do drabinki,chwyciła najwyższy szczebel i już miała podciągnąć się w górę, kiedy naglenad krawędzią molo pojawiła się czyjaś głowa.475RLT Rozdział 29O REN STARKS PATRZYA NA NI Z SZEROKIM, OBLEZNYMuśmiechem. Niespodzianka!Berry krzyknęła przerazliwie i spróbowała odepchnąć się od szczebli,lecz złapał ją za przegub dłoni, zatrzasnął na nim obręcz kajdanków i z całejsiły szarpnął. Wyłaz z wody!Berry myślała tylko o tym, w jaki sposób uciec.Kopała i szarpała się.Usiłowała oswobodzić uwięzioną rękę, ale metal z coraz większymokrucieństwem wgryzał się w skórę i kość. Berry, jeśli natychmiast nie wyjdziesz z wody, zabiję twoją matkę! Oren postukał kolbą rewolweru w deski pomostu. Bang, bang i powszystkim!Od razu przestała walczyć.Uśmiechnął się pogodnie. Dzięki, skarbie.Wpatrywała się w niego, osłupiała z przerażenia.Zęby głośno jejszczękały.Nie była w stanie się odezwać. Można by pomyśleć, że zobaczyłaś ducha [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl